- Gdzie idziesz ? - Męski głos za moich pleców przerwał mój marsz do drzwi.
- Dawaj kluczyki - Zignorowałam jego pytanie i obojętnym wzrokiem patrzyłam na niego.
- Dlaczego miałbym ci je dać ? - Podszedł do mnie o krok bliżej.
Nie miałam czasu na jakieś droczenia się, musiałam szybko działać. Wyciągnęłam z tylnej kieszeni dżinsów naładowany pistolet.
- Albo dasz po dobroci, albo załatwimy to inaczej - Nie chciałam go zabić, co najmniej zastraszyć.
Nic już nie mówiąc chłopak podał mi kluczyki które trzymał w prawej ręce. Każdy tu zgrywa odważnego ale jak przyjdzie co do czego to nie ma nikogo kto by się postawił. Zabrałam klucze i wybiegłam z mieszkania. Wsiadłam do niedużego samochodu które należało do Jasona, który na pewno nie byłby w tamtej chwili zadowolony. W dupie to mam, muszę się dowiedzieć o kogo chodzi, w końcu to ja zawsze wykonywałam brudną robotę. Nigdzie nie było widać już auta w którym przebywali chłopcy. Wyjechałam na jezdnie i przejeżdżając przez kolejne ulice rozglądałam się na wszystkie strony. Jechałam już całkiem długo, mijając coraz więcej domów, ulic, lasów. Z każdą minutą czułam że kiedyś już byłam w tych miejscach, ale to by było niemożliwe zważając na to że Jas nigdy nie pozwolił mi sie oddalać tak daleko od naszej siedziby. W miejscu gdzie skończyła się droga, zauważyłam mały zakręt prowadzący przez polną dróżkę. Nie mając innego wyjścia pojechałam w jej kierunku.
Wtedy dojechanie do celu trwało w nieskończoność, dopiero gdy chciałam zawracać zauważyłam podobny budynek do tego w którym mieszkałam. Można by nawet powiedzieć że był identyczny. Przez zamglone okna odbijała się niewielka ilość światła. Ktoś ewidentnie był w środku i to nie byle kto ale Ci za którymi tu przyjechałam. Poznałam to po aucie zaparkowanym niedaleko owego magazynu. Pierwszy raz od dawna nie wiedziałam co robić, czy ruszyć w kierunku budynku czy może posłusznie wrócić do domu. Pff, nawet gdybym chciała to moja ciekawość nie pozwoliłaby mi zrobić maleńkiego kroku wstecz. Powoli wyszłam z samochodu. Upewniając sie że mam dobrze ukrytą broń ruszyłam na przód. Wszędzie było pełno błota, korzeni i patyków. Co chwile się o coś potykałam.
Dotarłam do wysokiego drutu kolczastego który ogradzał całą parcele uniemożliwiając przedostanie się na drugą stronę. Wiedziałam że jakiś tam płot nie zniweczy moich planów. Powoli krok po kroku zaczęłam się wspinać coraz wyżej i wyżej. Na samej górze znajdowały się kolce poustawiane na wszystkie strony świata. Przerzuciłam najpierw jedną nogę później próbowałam drugą, lecz pech chciał ze zaczepiłam nią o jeden z kolców. Automatycznie spadłam w dół upadając wprost w głębokie bagno. Nie dość że byłam cała brudna to jeszcze kostka wyglądała na co najmniej skręconą. Chwytając za pobliski korzeń drzewa, wydostałam się z lepkiej mazi. W miarę możliwości doczołgałam się do jednej ze ścian magazynu w którym odbywało się jakieś spotkanie, nie było one jednak pokojowe. Przejechałam dłonią po zamazanym oknie chcąc uzyskać jakiś obraz lecz mało to dało, wręcz przeciwnie szyba była jeszcze bardziej uświniona błotem. Kulejąc przedostałam się do ogromnych drzwi przez które mogłam dostać sie do środka. O dziwo nikt nie pilnował żadnego wejścia, pewnie byli zbyt zajęci sobą.
Uchyliłam je lekko próbując dostrzec co się tam znajduje jak i zapobiec ich zaskrzypieniu. Nie pewnie otwarłam je szerzej pokazując większą część ciemnego pomieszczenia. Widząc że nikogo nie ma w pobliżu weszłam do środka. Chcąc poczuć się bardziej bezpiecznie wyciągnęłam z kieszeni niewielki pistolet. Chcąc nie chcąc musiałam ruszyć w stronę pokoju z którego wydobywały sie strużki światła.
- Tyle razy ci mówiłem żebyście się do niej nie zbliżali ! - ktoś krzyknął na co ja podskoczyłam przerażona.
- Do póki będę miał sił będę walczył by ją odzyskać ! - Odezwał się drugi, nieznany mi głos.
- Jakbyś nie zauważył Butler to każda twoja próba uratowania twojej siostrzyczki kończy się twoją
porażką-zaśmiał się...Jason. Butler, Butler...skądś znam to nazwisko, tylko skąd ?.
- Daj mi ją chociaż zobaczyć, czy wszystko z nią w porządku ? - Chłopakowi który kłócił się z Jasonem z każdą chwilą załamywał się głos.
Wyglądał okropnie, jakby nie spał przez miesiąc albo nawet i więcej. Nie miał sił nawet na podniesienie głowy, by spojrzeć na drugą osobę która mu towarzyszyła. Był to chłopak, przystojny chłopak. Bardzo znajomy.
- Powinienem Cię już dawno zabić - Warknął Jason.
- Nie dał byś rady - Drugi uśmiechnął się zadziornie.
- Niedługo możesz się o tym przekonać - Odpyskował Jas widocznie jeszcze bardziej się denerwując.
Zrobiłam krok w przód chcąc zobaczyć z mniejszej odległości twarze nieznajomych, lecz kostka odmówiła mi posłuszeństwa a ja szybko poleciałam na podłogę.
- Idz sprawdź co to ! - Chwile po tym rozkazie jeden z gangu Jasona podniósł mnie i popchnął na sam środek pokoju.
- Roxanne - Wyszeptał chłopak, jak mniemam Butler.
Spojrzałam na niego, widziałam w jego oczach coś co obudziło we mnie nieznane dotychczas uczucie.
- Co tu robisz ?! - Jason bez ostrzeżenia uderzył mnie powodując kolejny upadek.
- Nie waż się jej bić - Krzyknął jeden z nich podbiegając do Jasona.
Nie zdążył go uderzyć, bo po chwili siłą został odciągnięty.
- Mogę z nią robić co mi się żywnie podoba, ona jest moja - Zaśmiał się pociągając za moje włosy, zmuszając do wstania z brudnej ziemi.
- A teraz masz podejść to niego - Wskazał na Butlera - I zastrzelić go - Syknął wprost do mojego ucha.
Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. nie chciałam tego zrobić, nie potrafiłam. Ten chłopak ledwo stał na nogach, nie mówiąc już o tym że znał moje imię, był tak bardzo znajomy, wydawało mi się że go znałam.
- Zrobisz to, albo to ja cie zastrzelę i uwierz mi będzie to dla mnie czystą przyjemnością.- Na moim ciele zagościły dreszcze, ręce zaczynały się trząść nie mogłam nad tym zapanować.
Popchnął mnie w kierunku jego celu. Słyszałam jak odbezpieczał swój pistolet, przełknęłam głośno ślinę. Wyciągnęłam z tylnej kieszeni moją broń, naładowałam i wycelował prosto między oczy Butlera.
- Roxanne, nie pamiętasz mnie ? To ja Ryan, twój braciszek - Odezwał się patrząc prosto w moje oczy.
Zamurowało mnie, nie miałam kompletnie pojęcia co on do mnie mówił. Widząc mój pytający wzrok mężczyzna odwrócił głowę w kierunku Mccana.
- Co ty jej zrobiłeś ?!- Krzyknął na cały głos próbując sie wyrwać z mocnego uścisku ludzi Jasona.
Ten tylko zaśmiał się gorzko.
- Roxy, kotku, kochanie, słoneczko, to ja, musisz mnie pamiętać ? - Wychlipał spuszczając wzrok.
Nie wiedziałam co robić, stałam na środku pokoju z wycelowanym pistoletem w człowieka który podaje się za moją rodzinę, obok mnie stoi chłopak który w każdej chwili może mnie zastrzelić.. Najgorsze jest to że muszę wybrać jedną opcje której mogę później żałować...
________________________________________
Hejoo <33
Mamy kolejny rozdział :)
Jeżeli ktoś chciałby być powiadamiany o rozdziale to macie moje GG : 42142286. ;)
Do następnego !!