czwartek, 31 października 2013

Chapter 2

Podbiegłam do małego okna naprzeciwko mnie. Przed magazynem czekało już auto do którego po chwili wszedł Jason. Szybko wzięłam kurtkę, broń i zeszłam na dół.

- Gdzie idziesz ? - Męski głos za moich pleców przerwał mój marsz do drzwi.

- Dawaj kluczyki - Zignorowałam jego pytanie i obojętnym wzrokiem patrzyłam na niego.

- Dlaczego miałbym ci je dać ? - Podszedł do mnie o krok bliżej.

Nie miałam czasu na jakieś droczenia się, musiałam szybko działać. Wyciągnęłam z tylnej kieszeni dżinsów naładowany pistolet.

- Albo dasz po dobroci, albo załatwimy to inaczej - Nie chciałam go zabić, co najmniej zastraszyć.

Nic już nie mówiąc chłopak podał mi kluczyki które trzymał w prawej ręce. Każdy tu zgrywa odważnego ale jak przyjdzie co do czego to nie ma nikogo kto by się postawił. Zabrałam klucze i wybiegłam z mieszkania. Wsiadłam do niedużego samochodu które należało do Jasona, który na pewno nie byłby w tamtej chwili zadowolony. W dupie to mam, muszę się dowiedzieć o kogo chodzi, w końcu to ja zawsze wykonywałam brudną robotę. Nigdzie nie było widać już auta w którym przebywali chłopcy. Wyjechałam na jezdnie i przejeżdżając przez kolejne ulice rozglądałam się na wszystkie strony. Jechałam już całkiem długo, mijając coraz więcej domów, ulic, lasów. Z każdą minutą czułam że kiedyś już byłam w tych miejscach, ale to by było niemożliwe zważając na to że Jas nigdy nie pozwolił mi sie oddalać tak daleko od naszej siedziby. W miejscu gdzie skończyła się droga, zauważyłam mały zakręt prowadzący przez polną dróżkę. Nie mając innego wyjścia pojechałam w jej kierunku.

Wtedy dojechanie do celu trwało w nieskończoność, dopiero gdy chciałam zawracać zauważyłam podobny budynek do tego w którym mieszkałam. Można by nawet powiedzieć że był identyczny. Przez zamglone okna odbijała się niewielka ilość światła. Ktoś ewidentnie był w środku i to nie byle kto ale Ci za którymi tu przyjechałam. Poznałam to po aucie zaparkowanym niedaleko owego magazynu. Pierwszy raz od dawna nie wiedziałam co robić, czy ruszyć w kierunku budynku czy może posłusznie wrócić do domu. Pff, nawet gdybym chciała to moja ciekawość nie pozwoliłaby mi zrobić maleńkiego kroku wstecz. Powoli wyszłam z samochodu. Upewniając sie że mam dobrze ukrytą broń ruszyłam na przód. Wszędzie było pełno błota, korzeni i patyków. Co chwile się o coś potykałam.

Dotarłam do wysokiego drutu kolczastego który ogradzał całą parcele uniemożliwiając przedostanie się na drugą stronę. Wiedziałam że jakiś tam płot nie zniweczy moich planów. Powoli krok po kroku zaczęłam się wspinać coraz wyżej i wyżej. Na samej górze znajdowały się kolce poustawiane na wszystkie strony świata. Przerzuciłam najpierw jedną nogę później próbowałam drugą, lecz pech chciał ze zaczepiłam nią o jeden z kolców. Automatycznie spadłam w dół upadając wprost w głębokie bagno. Nie dość że byłam cała brudna to jeszcze kostka wyglądała na co najmniej skręconą. Chwytając za pobliski korzeń drzewa, wydostałam się z lepkiej mazi. W miarę możliwości doczołgałam się do jednej ze ścian magazynu w którym odbywało się jakieś spotkanie, nie było one jednak pokojowe. Przejechałam dłonią po zamazanym oknie chcąc uzyskać jakiś obraz lecz mało to dało, wręcz przeciwnie szyba była jeszcze bardziej uświniona błotem. Kulejąc przedostałam się do ogromnych drzwi przez które mogłam dostać sie do środka. O dziwo nikt nie pilnował żadnego wejścia, pewnie byli zbyt zajęci sobą.

Uchyliłam je lekko próbując dostrzec co się tam znajduje jak i zapobiec ich zaskrzypieniu. Nie pewnie otwarłam je szerzej pokazując większą część ciemnego pomieszczenia. Widząc że nikogo nie ma w pobliżu weszłam do środka. Chcąc poczuć się bardziej bezpiecznie wyciągnęłam z kieszeni niewielki pistolet. Chcąc nie chcąc musiałam ruszyć w stronę pokoju z którego wydobywały sie strużki światła.

- Tyle razy ci mówiłem żebyście się do niej nie zbliżali ! - ktoś krzyknął na co ja podskoczyłam przerażona.

- Do póki będę miał sił będę walczył by ją odzyskać ! - Odezwał się drugi, nieznany mi głos.

- Jakbyś nie zauważył Butler to każda twoja próba uratowania twojej siostrzyczki kończy się twoją
porażką-zaśmiał się...Jason. Butler, Butler...skądś znam to nazwisko, tylko skąd ?.

- Daj mi ją chociaż zobaczyć, czy wszystko z nią w porządku ? - Chłopakowi który kłócił się z Jasonem z każdą chwilą załamywał się głos.

Wyglądał okropnie, jakby nie spał przez miesiąc albo nawet i więcej. Nie miał sił nawet na podniesienie głowy, by spojrzeć na drugą osobę która mu towarzyszyła. Był to chłopak, przystojny chłopak. Bardzo znajomy.

- Powinienem Cię już dawno zabić - Warknął Jason.

- Nie dał byś rady - Drugi uśmiechnął się zadziornie.

- Niedługo możesz się o tym przekonać - Odpyskował Jas widocznie jeszcze bardziej się denerwując.

Zrobiłam krok w przód chcąc zobaczyć z mniejszej odległości twarze nieznajomych, lecz kostka odmówiła mi posłuszeństwa a ja szybko poleciałam na podłogę.

- Idz sprawdź co to ! - Chwile po tym rozkazie jeden z gangu Jasona podniósł mnie i popchnął na sam środek pokoju.

- Roxanne - Wyszeptał chłopak, jak mniemam Butler.

Spojrzałam na niego, widziałam w jego oczach coś co obudziło we mnie nieznane dotychczas uczucie.

- Co tu robisz ?! - Jason bez ostrzeżenia uderzył mnie powodując kolejny upadek.

- Nie waż się jej bić - Krzyknął jeden z nich podbiegając do Jasona.

Nie zdążył go uderzyć, bo po chwili siłą został odciągnięty.

- Mogę z nią robić co mi się żywnie podoba, ona jest moja - Zaśmiał się pociągając za moje włosy, zmuszając do wstania z brudnej ziemi.

- A teraz masz podejść to niego - Wskazał na Butlera - I zastrzelić go - Syknął wprost do mojego ucha.

Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. nie chciałam tego zrobić, nie potrafiłam. Ten chłopak ledwo stał na nogach, nie mówiąc już o tym że znał moje imię, był tak bardzo znajomy, wydawało mi się że go znałam.

- Zrobisz to, albo to ja cie zastrzelę i uwierz mi będzie to dla mnie czystą przyjemnością.- Na moim ciele zagościły dreszcze, ręce zaczynały się trząść nie mogłam nad tym zapanować.

Popchnął mnie w kierunku jego celu. Słyszałam jak odbezpieczał swój pistolet, przełknęłam głośno ślinę. Wyciągnęłam z tylnej kieszeni moją broń, naładowałam i wycelował prosto między oczy Butlera.

- Roxanne, nie pamiętasz mnie ? To ja Ryan, twój braciszek - Odezwał się patrząc prosto w moje oczy.

Zamurowało mnie, nie miałam kompletnie pojęcia co on do mnie mówił. Widząc mój pytający wzrok mężczyzna odwrócił głowę w kierunku Mccana.

- Co ty jej zrobiłeś  ?!- Krzyknął na cały głos próbując sie wyrwać z mocnego uścisku ludzi Jasona.

Ten tylko zaśmiał się gorzko.

- Roxy, kotku, kochanie, słoneczko, to ja, musisz mnie pamiętać ?  - Wychlipał spuszczając wzrok.

Nie wiedziałam co robić, stałam na środku pokoju z wycelowanym pistoletem w człowieka który podaje się za moją rodzinę, obok mnie stoi chłopak który w każdej chwili może mnie zastrzelić.. Najgorsze jest to że muszę wybrać jedną opcje której mogę później żałować...

________________________________________

Hejoo <33
Mamy kolejny rozdział :) 
Jeżeli ktoś chciałby być powiadamiany o rozdziale to macie moje GG : 42142286. ;)
Do następnego !!

poniedziałek, 28 października 2013

Chapter 1

Oczami Ryana

Samochód jechał przez opustoszałą jezdnie 160km\h. Nikt by się nie spodziewał że takie stare auto jakie miał przeciwny gang tak szybko będzie jechał. W żaden sposób nie mogliśmy go dogonić, wręcz przeciwnie z minuty na minute oddalał sie od nas coraz bardziej.

- Kurwa, co robimy ?! - Wrzasnąłem nieźle zdołowany.

- Przykro mi stary, ale nie dogonimy ich. - Odezwał się zmieszany Justin.

Z całej siły uderzyłem w boczną szybę, ta zaś rozleciała się na kawałeczki. Te skurwysyny zapłacą za to że n tknęli moją siostrę..


Oczami Roxanne


Przez długi okres czasu jechaliśmy po wybojach, powodując kilkakrotne uderzenia jakiegoś przedmiotu o moje plecy. Siedziałam w bagażniku, ze związanymi rękami jak i nogami. Jeszcze jakby tu było więcej miejsca to może by mi się udało uwolnić, ale niestety, nie starczyło mi nawet przestrzeni do wyprostowania nóg. Skromnie mówiąc byłam przerażona, w ogóle nie wiedziałam co się dzieje, kim są ci ludzie, dlaczego mnie zabrali. To wszystko stało się tak nagle, jakby porywacze od dawna to planowali. Rozmawiali o czymś ale przez głośny dźwięk silnika nie miałam żadnej szansy na usłyszenie nawet najmniejszego słówka. Obok mnie były jakieś metalowe rury które przy każdym zakręcie uderzały mnie w głowę. Gdy po raz tysięczny wjechaliśmy w ogromną dziurę, samochód się zatrzymał.

Usłyszałam głośny trzask drzwi, kroki, potem dwóch mężczyzn otworzyło bagażnik. Nie zamierzali mnie z niego wyciągnąć. Jeden z nich wyjął zza pleców jakiś przedmiot, przez ściekające łzy nie mogłam rozpoznać co to było. Drugi chłopak chwycił moją erkę, po chwili poczułam straszne ukłucie, krzyknęłam z bólu. Chwile potem ból minął a ja odpłynęłam opadając na szorstką wykładzinę...

- Wstawaj - Poczułam mocne szarpanie i donośny głos koło mojego ucha.

Niechętnie podniosłam powieki które w tamtym momencie ważyły grubo ponad tone. Zdezorientowana popatrzyłam na twarz chłopaka który nie wyglądał ani trochę na miłego.

- Co się stało ? - Lekko się podniosłam z niewygodnego łózka, a czując niemiłosierny ból głowy położyłam palce na skroni.

- Długo spałaś, jak się czujesz ? - Spytał zmieniając swój ton głosu na bardziej łagodny.

- Kim jesteś ? Co ja tu robię ? - Spytałam przyglądając się każdemu zakątku pokoju w którym aktualnie się znajdowałam.

- Kotku, nic nie pamiętasz ? - Zaśmiał się wrednie patrząc na mnie z rozbawieniem w oczach.

Spojrzałam na niego. Westchnął i usiadł obok mnie.

- Jestem Jason, pracujesz dla mnie - Dotknął swoją zimną ręką mojego policzka, od razu nieprzyjemne dreszcze przebiegły po moim ciele.

- Pracuje ?

- Tak, od dawna - uśmiechnął się zadziornie.

- Dlaczego tego nie pamiętam ?

- Miałaś wypadek przy pracy - wytłumaczył, lekko przytaknęłam będąc bardzo zdziwiona i zakłopotana.

- A jak mam na imię ? - Spytałam cicho.

Uczucie które mi wtedy towarzyszyło było nie do opisania, kompletna pusta, nic.

- Roxanne - Przynajmniej tyle już wiedziałam.

Chłopak widząc że na razie nie mam już żadnych pytań bez słowa opuścił pokój, o ile to pomieszczenie można nazwać pokojem. W mojej głowie tak naprawdę było mnóstwo pytań, ale coś w środku nie pozwoliło mi ich zadać. Zostałam sama w ciemnym pokoju, zupełnie nie wiedziałam co robić, nic nie wiedziałam, wszystko było takie obce. Najbardziej zastanawiałam się jaką prace musiałam wykonywać żeby doprowadzić się do takiego stanu. Miałam nadzieje że wkrótce się dowiem..


Pół roku później


- Ani drgnij ! - Warknęłam przykładając mały pistolet do skroni jednej z najgorszych szumowin jakie do tej pory poznałam.

 Chłopak zaśmiał się kpiąco.

- Zamknij tą przebrzydłą mordę albo nigdy nie będziesz miał okazji jej już otworzyć. - Odbezpieczyłam broń, wywołując u mężczyzny dreszcze.

- Nie zrobisz tego - droczył się ze mną.

- Chcesz się przekonać ? - Szepnęłam wprost do jego ucha.

Ten tylko przełknął głośno ślinę.

- Nie baw się swoją ofiarą, Roxy - Odezwał się Jason który towarzyszył mi w wykonaniu mojej misji.

Przytaknęłam lekko i odwracając wzrok nacisnęłam spust. Niewielka ilość krwi pojawiła się na moich ciuchach wywołując na mojej twarzy grymas.

- Dobra robota - Szorstki głos dobiegł do moich uszu powodując gęsią skórkę.

- Dziękuje - podeszłam do mojego szefa.

On natomiast zdecydowanie objął mnie w tali przyciągając do siebie bardzo blisko.

- Wracamy - Zaczął mnie ciągnąc w stronę niedużej furgonetki.

Bez słowa usiadłam na siedzeniu pasażera. Jason odpalił samochód i nie patrząc na przechodniów wcisnął pedał gazu. Potrącił dwie osoby, ból, śmierć sprawiały mu przyjemność, kochał zabijać. Ja nie byłam taka, robiłam to bo w innym przypadku to ja teraz leżałabym na ulicy wykrwawiając się na śmierć. Zmuszają mnie do tego. Codziennie dostaje nowe zlecenia, nie są one jednak takie jak dostają inni, ja zabijam, oni kradną, sprzedają, grożą. Doceniam to co mam, gdy patrze na dziewczyny które uprowadza Jason i co każe im robić na samą myśl o tym zbiera mi się na wymioty.

- Wysiadaj - warknął parkując przed dużym magazynem.

Wykonując jego polecenie, zamknęłam drzwi auta i nie czekając na niego weszłam do ''domu''. Jak zwykle dym papierosowy roznosił się po całej parceli znacznie utrudniając oddychanie. Pięciu mężczyzn siedziało na starej kanapie oglądając jakiś serial w telewizji.

- Ej, maleńka, choć do nas zabawimy się. - Odezwał się jeden z nich patrząc na mnie.

Za nim zdążyłam coś powiedzieć po całym magazynie rozniósł się głośny strzał. Jas (Jason) stał obok mnie trzymając wycelowany pistolet w nieżywego chłopaka. Na jego twarzy pojawił się triumfalny uśmiech, obserwował kolejną swoją ofiarę, po chwili bez słowa opuścił pokój.
Reszta zgromadzonych trwała w bezruchu, bojąc się że jeden ich niewłaściwy ruch może  pociągnąć za sobą jakieś konsekwencje. Nie mogąc patrzeć na leżącego na podłodze trupa, poszłam w stronę mojego pokoju.

- Kurwa ! - Usłyszałam przekleństwa które dochodziły z pomieszczenia w którym przebywał Jason.

- Oni nie mogą jej spotkać ! - Krzyknął do kogoś coraz bardziej podnosząc swój ton głosu.

- Załatwimy tą sprawę sami, przygotuj ludzi - Warknął zakańczając swoją rozmowę.

 Nim zdążyłam odejść od drzwi, przede mną pojawił się on.

- Podsłuchiwałaś, suko ?! - Spojrzał na mnie z góry z racji tego że był o wiele wyższy.

Nie odpowiedziałam, jedynie spuściłam wzrok.

- Odpowiedz ! - Zamachnął się, jego rękę wylądowała na moim policzku na pewno zostawiając czerwony ślad.

Syknęłam z bólu, automatycznie odwracając głowę w bok.

- Przepraszam - wyszeptałam chwytając się za policzek.

- Lepiej zejdź mi z oczu, albo nie ręczę za siebie - nie musiał powtarzać dwa razy, wiedziałam do czego był zdolny i czym to może się skończyć.

Posłusznie udałam się do pokoju, zamykając go na klucz. Powinnam się już to tego przyzwyczaić, ale za każdym razem boli coraz bardziej. Niestety, moja natura nie pozwalała mi siedzieć i bezczynnie czekać. Ja chciałam, a nawet musiałam wiedzieć kto do niego dzwonił, kto był następną ofiarą...

_______________________________________
I jest pierwszy rozdział :) Myślę że się podoba i będzie ktoś to czytał :)







sobota, 26 października 2013

Prolog

- Szybciej stary, bo ich zgubimy ! - Krzyknął zdenerwowany Ryan, ani na chwile nie spuszczał wzroku z jezdni.

Justin na polecenie docisnął pedał gazu już prawie doganiając czarny terenowy wóz w którym przebywała siostra jednego z nich.

- Zabije tych sukinsynów - Klną pod nosem Butler siedząc jak na szpilkach.

Jego siostra była dla niego jedyną rodziną, oprócz niej nie miał nikogo, oczywiście nie licząc chłopaków z grupy. Kochał ją bezgranicznie, zawsze była u niego na pierwszym miejscu, wrogowie chcieli to wykorzystać...

Niczego nie świadoma dziewczyna siedziała samotnie w domu wyczekując powrotu brata. Zawsze ciekawiło ją gdzie chłopak przebywa do tak późnej pory, nie raz go o to pytała, lecz on wiedział że dla jej dobra powinien siedzieć cicho. Gdy wybiła dwunasta w nocy, Roxanne czując się zmęczona, nie czekając na Ryana udałą się do swojej sypialni. Rozebrana do bielizny położyła się na łóżku, szczelnie okryta kołdrą zamknęła oczy. Z minuty na minute czuła że coraz bardziej odpływa, niestety.. 

Usłyszała głośny huk dochodzący z dołu. Zerwała się z łóżka, przez chwile stojąc w bezruchu. Dopiero dźwięk zbliżających się kroków wybudził ją z transu. Nie wiedząc co zrobić wbiegła do łazienki. Otwierają kosz na brudy, weszła do niego. Próbowała opanować przyspieszony oddech lecz z każdą chwilą zaczynała coraz bardziej panikować. Wiedziała że to nie jej brat. W chwili kiedy zaczerpnęła powietrza usłyszała głośny trzask drzwi oznajmiający ze ktoś wszedł do jej pokoju. Co chwile w domu spadał jakiś przedmiot rozbijając się na mnóstwo kawałków. Wysoki mężczyzna z każdą chwilą robił się coraz bardziej nerwowy. 

- Kurwa - Przeklną jeszcze raz przeglądając każdy zakątek pokoju. 

Z tego całego stresu nie zauważył drzwi prowadzących do pomieszczenia w którym przebywała roztrzęsiona Roxanne. mocno popchnął białe drzwi wchodząc do środka. Dziewczyna zakryła dłonią usta czując że niedługo nie wytrzyma, była niemal pewna że chłopak nie ma wobec niej dobrych intencji  Koleś zaczął się rozglądać na wszystkie strony.

- Przecież musi gdzieś tu być - Mruknął do siebie gwałtownie kopiąc pralkę  

Wyszedł z łazienki. Roxy odetchnęła ciężko, ocierając samotną łzę spływającą po jej policzku. powoli wyszła z kosza na brudy. Widząc co mężczyzna zrobił w łazience otworzyła szeroko oczy. Nie pewnym ruchem chwyciła klamkę drzwi prowadzących do jej pokoju. otworzyła je i rozglądając się weszła do środka. Już miała odetchnąć z ulgą, gdy poczuła mocny uścisk. Silna ręka zatkała jej usta, zaś druga owinięta była w okół jej brzucha. W pierwszej chwili była tak zaskoczona, że strach sparaliżował jej ciało. Chłopak zaczął ciągnąć ją w kierunku drzwi, dopiero wtedy Roxanne zaczęła się wyrywać, kopać i szarpać. 

- Nie wierć się, suko - Syknął wprost do jej ucha, powodując nieprzyjemne dreszcze przebiegające po jej ciele. 

- Mam ją - Powiedział do reszty mężczyzn zgromadzonych w salonie. 

Przez dłuższą chwile uśmiechali się jak idioci. 

- Dobra  zabieramy ją - Powiedział jeden z nich, uścisk na jej brzuchu nie ustąpił za to z chwili na chwile stawał się mocniejszy. 

Wpakowali ją do dużego auta. Nim Roxy zdążyła jakoś zareagować samochód ruszył z piskiem opon. Kierowca myślał że ich misja została już wykonana lecz się mylił. W bocznym lusterku odbił się blask świateł innego samochodu nie był to jednak zwykły samochód, tylko ten w którym jechali Ryan i Justin. 

I tak zaczął się wyścig...

Bohaterowie


Bohaterowie
I części:


                             


Roxanne Butler - 16 lat





Justin Bieber - 19 lat




Ryan Butler - 19 lat





Jasnon McCan - 19 lat





_________________________________________________



Bohaterowie II części :




Roxanne Butler 17 lat 





Justin Bieber 20 lat



Lauren Ball 16 lat 


Matthew Evans 22 lata 



Theo McVey 17 lat




Jason McCan 20 lat
_______________________________________________

Bohaterowie będą dodawani gdy powiać sie jacyś nowi w opowiadaniu, będę was o tym powiadamiać :*