środa, 13 listopada 2013

Chapter 4

- Bieber, przyjeżdżaj natychmiast. - Po wypowiedzeniu tych słów rozłączyłem się.

Nerwowo obracałem w ręku telefon. Nie mogłem uwierzyć że to wszystko, ona, to zdarzenie było tylko snem. Wreszcie mogłem ją zobaczyć, ale niestety tylko w moich marzeniach. Myślałem że już wszystko będzie dobrze, że znowu będę miał ją przy sobie.

Usłyszałem ryk silnika, nie sprawdzałem kto to bo bardzo dobrze wiedziałem.

- Co się dzieje, stary ? - Do domu wpadł Justin.

- Kurwa, nie uwierzysz - Popatrzyłem na niego trzymając się za włosy, przy okazji ciągnąć za końce.

On usiadł obok mnie.

- Widziałem ją - Zacząłem opierając się o miękkie poduszki.

- Kogo ?

- Roxanne - Powiedziałem przypominając sobie od początku cały sen.

- Ej, Ryan czy ty się na pewno dobrze czujesz ? - Bieber położył rękę na moim ramieniu.

- Tak...dobra, z resztą to nie ważne, to nie wydarzyło się na prawdę - Wstałem z kanapy.

- Musimy ją znaleźć - Dodałem odwracając się w jego stronę.

- Jak, szukaliśmy już wszędzie..

- Nie, nie byliśmy w jednym miejscu..

Oczami Roxanne


Ostry ból zakłócił mój sen. Otworzyłam zmęczone oczy. Jak zawsze obudziłam się na brudnej zimnej podłodze, która była moim ''łóżkiem''. Przyzwyczaiłam się już do tego jak i do tego że w tym samym pomieszczeniu na ogromnym drogim łóżku śpi Jason, który patrzył się w  tamtym momencie na mnie. Ja natomiast nie patrzyłam na niego, oglądałam wszystkie siniaki i rany jakie Jason zadał mi wczoraj w nocy.Był na misji, odniósł porażkę i musiał sie na kimś wyżyć, a że ja byłam pod ręką to tak wyszło. W tym budynku to całkowicie normalne, tu nie ma takiej kobiety którą by ktoś nie wykorzystywał do własnych celów.

Każdy tutaj myśli że my nie mamy uczyć, że jesteśmy gotowe na każde ich polecenie. Nie różniłam się od ich prawie niczym, jedną jedyną rzeczą jaką ja miałam a one nie to ''przywilej'' spania w jednym pomieszczeniu z szefem. Wolałabym już siedzieć w ciemnej piwnicy w której co chwile przebiegają szczury a zapach jest nie ciekawy niż patrzeć na tego nieczułego skurwysyna który uśmiecha się do mnie.

- Chodź tu - Powiedział klepiąc miejsce obok siebie.

Stałam w bezruchu trzęsąc się z zimna, pragnęłam położyć się pod miękką kołdrą ale na pewno nie z nim.

- No chodź, cieplej ci będzie - Jego ton głosu o dziwo był łagodny, choć i tak można w nim było wyczuć nie chęć do wszystkiego.

Spojrzałam na swoje stopy, były sine, wręcz mocno fioletowe. Nie czułam ich prawie. Nie miałam innego wyjścia w tamtej chwili zrobiłabym wszystko żeby poczuć choć trochę ciepła. Powolnym krokiem ruszyłam w jego stronę. Podniósł kołdrę do góry, a ja wślizgnęłam się pod nią. Minimalnie zrobiło mi się cieplej, lecz nadal trzęsłam się.

- No już  uspokój się - Odezwał się obejmując mnie swoim ramieniem.

Nie wiedziałam co się dzieje, nie wiedziałam dlaczego był taki miły, przecież zaledwie kilka godzin temu był wściekły. Przycisnął mnie mocniej do swojego ciała przez co syknęłam z bólu, wszystkie moje siniaki dawały o sobie znać

- Słuchaj, wczoraj przesadziłem..- Odezwał się, przez co spojrzałam na niego.

Teraz patrzyliśmy sobie w oczy.

- Przepraszam Cię..- Dokończył, a mnie zamurowało, jeszcze nigdy nie usłyszałam od niego tego słowa, nigdy.

Zawsze był oschły, nie czuły, wulgarny...Może właśnie nadszedł taki czas kiedy się zmienił. Nikt tego nie wie, nie chciałam się w to angażować bo mogę się rozczarować.

- W porządku..- Wydusiłam z siebie, będąc dalej w szoku.

Może i zwykłe przepraszam nie przywróci pięknego wyglądu mojemu ciału ani nie poskłada w całość mojej psychiki ale wydusił to z siebie, trzeba uszanować. Cały czas patrzeliśmy sobie w oczy, nigdy nie zwróciłam na nie uwagi..były po prostu przepiękne, ciemno brązowe. Zbliżył się do mnie i bez zastanowienia połączył nasze usta. Chwilowy opór z mojej strony nie zatrzymał go i już po chwili zatraciliśmy się oboje w pocałunku. Nie wiedziałam co robię, to było silniejsze ode mnie, od wszystkiego.

Nie myślałam, cały świat przestał istnieć, zostawił tylko nas, ja i on. Przejechał językiem p mojej wardze, chcąc posunąć sie o krok dalej. Nie mogłam uwierzyć w to co robiłam, z każda chwilą ulegałam mu coraz bardziej, coraz bardziej pragnęłam go. W tamtej chwili zrozumiałam że nie było mi zimno z powodu temperatury, byłam zimna, bo nie otrzymywałam od nikogo uczucia, ciepłego uczucia. Pragnęłam tego, za wszelką cenę chciałam poczuć sie ważna, potrzebna. Wtedy miałam ta okazje, może i była ona z chłopakiem który wyrządził mi mnóstwo krzywd, ale...nawet nie wiem jak to wytłumaczyć tego co czułam, nie lubiłam rozmawiać o swoich uczuciach, nie umiałam, nigdy nie próbowałam.

Nasze języki współgrały, dopełniały się. Jason pochylił sie bardziej do przodu, tym samym będąc nade mną. Przygryzł moją wargę, przez co cicho pisnęłam. Wtedy mogliśmy zaczerpnąć oboje powietrza którego zabrakło w naszych płucach. Nie czekając długo znowu nasze wargi stykały się tworząc ogień, żywy ogień. Jego rękę spoczęła na moim brzuchu wywołując przyjemne ciarki.

Chciałam więcej, chciałam żeby posunął się dalej, nawet gdybym miała tego żałować...

___________________________
Hejjj ;3
Kolejny rozdział za nami. 
Zauważyłam ze w tych początkowych rozdziałach bardzo brakuje Justina, ale z czasem pewnie się to zmieni, po prostu musicie poczekać ;)
Jeżeli się podoba opowiadanie to proszę komentujcie, ponieważ nie dość że jest to bardzo miłe to dodaje mi weny do tworzenia dalszych rozdziałów. 
Kontakt do mnie :
GG - 42142286
W razie ostateczności jak ktoś nie ma gadu gadu to może mnie pytać na asku które znajdziecie na moim profilu ;) 

3 komentarze: