niedziela, 27 kwietnia 2014

II Chapter 4

- Proszę, porozmawiaj ze mną - Chwyciłem ją za rękę.

- Teraz ci sie zachciało gadać, nie sądzisz że już trochę za późno ? - Stanęła przede mną, strącając moją dłoń.

Próbowałem utrzymać z nią kontakt wzrokowy lecz ona patrzyła wszędzie, tylko nie na mnie. Już wtedy wiedziałem że mnie nienawidzi, a gniew jaki przelewała w swoich słowach przyprawiał mnie o dreszcze.

- Nic nie rozumiesz.. - Zrobiłem krok w jej stronę.

- I  wiesz co? Nawet nie chce zrozumieć - Nie dała mi już dojść do słowa, omijając innych wbiegła po
schodach na górę.

Patrzyłem przez chwile na miejsce w którym przed chwila była. Wiedziałem że długo potrwa zanim mi znowu zaufa. Nikt nie powiedział że będzie łatwo. Nie mogłem jej sobie tak po prostu odpuścić, nie potrafiłem.

***

Czekałam na tą jedną dziewczynę, tą która zawsze wychodząc ze szkoły przystaje na chwile by spostrzec co sie dzieje wokół niej. Gdy myślałem już że nie było jej w ogóle w budynku, wybiegła z niego w zupełnie innym humorze niż zwykle, widziałem po wyrazie jej twarzy że musiała być nieźle zdenerwowana. Szybko wyszedłem z auta, kierując sie prosto w jej stronę. Gdy tylko mnie spostrzegła od razu przyśpieszała. 

- Roxy, poczekaj - Próbowałem ją dogonić. 

Już po chwili znalazłem sie przed nią przytrzymując ją lekko by nie uciekła mi ponownie. 

- Pozwól mi coś powiedzieć - Szepnąłem patrząc prosto w jej oczy. 

Pierwszy raz od bardzo dawna mogłem z bliska ujrzeć jej oczy. Mimo że nie było w nich tych wesołych iskierek co kiedyś to nadal były przepiękne. Nie odzywała sie, co uznałem za pozwolenie. 

- Nigdy bym cie tam nie zostawił gdybyś wtedy nie była bezpieczna, zrobiłem to dla twojego dobra.. - Otworzyła usta, pewnie chcąc mi przerwać. 

- Nie przerywaj mi - Przymknąłem lekko oczy wyjaśniając dalej. 

- Nie chciałem byś znowu przeżywała piekło z gangiem, żebyś znowu była na to narażona, wolałem byś mieszkała w miejscu gdzie nikt nie zrobi ci krzywdy, gdzie będziesz mogła prowadzić normalne życie. - Westchnąłem  mając nadzieje że mnie zrozumie.

 Spuściłem wzrok na swoje buty czekając tylko na jej odpowiedz.

- Dlaczego teraz wróciłeś ? - Zapytała sie drżącym głosem, choć domyślałem sie że znała odpowiedz na to pytanie.

- Chce cie mieć przy sobie, nawet nie wiesz jak ciężko mi było z myślą że nie mogę z tobą być cały czas. Nie mogę pozwolić żeby Jason spróbował mi cie zabrać -  Ponownie spojrzałem jej w oczy, świeciły sie od łez które w każdej chwili mogły wypłynąć na powierzchnie.

- I jak Jason znowu sobie odpuści ponownie mnie zostawisz. Nie zniosę tego drugi raz, nie jestem zabawką która sie po jakimś czasie znudzi i można ją odstawić w kąt - Zamrugała parę razy przez co parę stróżek łez popłynęło po jej lekko zaróżowionym policzku.

Szybko otarłem je kciukiem czując jak zadrżała.

- Nawet jak będziesz tego chcieć to ja i tak cie już nie zostawię - Zapewniłem ją lekko sie uśmiechając.

Ona natomiast położyła swoje dłonie na mojej klatce piersiowej odpychając mnie nieco.

- Daj mi to wszystko przemyśleć - Spuściła wzrok sama ocierając wszystkie łzy.

Pociągnęła nosem poprawiając plecak na ramieniu.

- Przyjedz jutro, dam ci wtedy odpowiedz - Powiedziała pewnie, wymijając mnie ruszyła przed siebie.

Wiedziałem że potrzebowała czasu. Nagle zjawiam sie i znowu chce ją zabrać do swojego świata, to może być męczące. Sięgając do kieszeni ścisnąłem w dłoni klucze powoli idąc w kierunku samochodu.

Oczami Roxanne

- Oszalałaś ?! - Krzyknęła Lauren od razu siadając na moim łóżku. 

- Nic nie rozumiesz, sama sie zastanawiam dlaczego ci w ogóle o tym wszystkim powiedziałam - Westchnęłam dalej pakując swoje rzeczy do niewielkiej walizki która przez ten cały czas kurzyła sie pod moim łóżkiem.

 Po paru godzinach siedzenia i patrzenia  w ścianę wreszcie zdecydowałam. Byłam świadoma że mogę żałować tej decyzji.

- Co ty wyprawiasz ? - Zignorowała mnie ponownie.

Swoimi ciągłymi pytaniami zaczynała mnie na prawdę denerwować. Zatrzymałam sie na chwile spoglądając na nią.

- Słuchaj - Przełknęłam ślinę przeczesując swoje włosy.

- Oczekuje od ciebie tylko tego byś jutro, kiedy wrócisz tutaj zrzuciła mi tą walizkę przez okno. Nikomu nic nie mówisz, tak jakbyśmy sie nigdy nie poznały, tylko o to proszę - Zapinając zapakowaną walizkę schowałam ją ponownie pod łóżko by czekała tam do jutrzejszego dnia.

- Jesteś na prawdę walnięta - Powiedziała od razu wychodząc z pokoju.

Nie zwracając na nią uwagi położyłam sie na łóżku wlepiając wzrok w sufit.

Bałam sie jutra ale musiałam zaryzykować. Nadal nie ufałam Justinowi lecz wolałam być z nim niż tkwić w tych czterech ścianach nie mogąc nic zrobić.

Przez całe życie kierowałam sie głosem rozsądku nadszedł w końcu czas by to sie zmieniło..

_______________________________
Hejoo <3

No dość szybko uporałam sie z naprawą tego rozdziału i mam nadzieje ze taka sytuacja sie więcej nie powtórzy. 

Mam nadzieje że rozdział wam sie spodobał i wyrazicie opinie w komentarzu <33

sobota, 19 kwietnia 2014

II Chapter 3

Oczami Roxanne

- Znasz zasady, od razu po szkole do domu! - Krzyknęła za mną pani Menson uświadamiając mi rzecz którą już doskonale znałam.

Miałam powoli dość takiego traktowania, coraz bardziej miałam ochotę sie postawić i szczerze powiedzieć co o tym wszystkim myślę. Poprawiając plecak ruszyłam małą uliczką w stronę szkoły. Ten dzień różnił sie od innych tylko temperaturą, było o wiele bardziej duszno niż zwykle. Podwijając rękawy spostrzegłam wielki budynek w którym miałam zmarnować kolejne godziny swojego życia. Inne dzieciaki z gimnazjum jak i liceum powoli wchodzili do środka, nie śpiesząc sie zbytnio. Do dzwonka zostało sporo czasu. Wkroczyłam spokojnym krokiem na dziedziniec kierując sie prosto do drzwi.

- Tęskniłaś za mną ? - Ten głos sprawił że wszystkie mięśnie mojego ciała sie spięły, stanęłam w miejscu nie mogąc zrobić nawet maleńkiego kroku.

Przechyliłam lekko głowę w bok widząc niedaleko czarnego vana. Tego z którym wiąże tyle złych wspomnień, tych których chciałabym zapomnieć. Zacisnęłam mocno powieki czując zimną dłoń na moim odkrytym ramieniu. Szybko jakby w przypływie energii odwróciłam sie przodem do chłopaka oddalając sie nieco.

- No skarbie, wyjechałaś bez pożegnania to chociaż teraz sie przywitaj - Jego uśmiech ani na chwile nie znikał.

Gdy ja robiłam krok do tyłu, on robił do przodu. Samo patrzenie na niego przyprawiało mnie o wstręt.

- Zostaw mnie w spokoju - Z całych sił próbowałam by mój głos sie nie załamał.

Podszedł do mnie gwałtownie chwytając za dłonie.

 - Jesteś na mnie skazana już na zawsze, nie uwolnisz sie ode mnie - Syknął mi w twarz powodując że moje serce w każdej chwili mogło wyskoczyć z piersi.

Próbowałam wyrwać swoje ręce lecz jego uścisk był za mocny.

 - Puść mnie! - Zaczęłam sie rozglądać na boki chcąc uzyskać pomoc od jakiegoś przechodnia, ale w jednej chwili wszyscy sie rozpłynęli.

 Nagle po prostu znikąd przede mną stanął on. Odepchnął Jasona. Byłam w szoku, jeszcze większym niż do tej pory. Byłam niemal pewna że miałam przewidzenia.

 - Nigdy więcej sie do niej nie zbliżaj bo jeżeli zobaczę że łamiesz moje zasady pożałujesz że sie urodziłeś -Ten głos, mimo że przelewał mnóstwo złości dotarł do moich uszu wywołując przyjemne uczucie w brzuchu.

Tak bardzo brakowało mi nawet samego patrzenia na niego.

 - Widzimy sie niedługo - Nadal stałam jak osłupiała, dopiero gdy Jason zaczął sie oddalać opamiętałam sie.

Ściskając mocniej ramie swoje plecaka odwracając sie szybko ruszyłam w stronę wielkich drzwi prowadzących do środka szkoły. Bałam sie odwrócić za siebie, bałam sie że to że tam był to tylko moja wyobraźnia. Ruszając do klasy nie mogłam uwierzyć że po takim czasie zjawił sie..zjawił sie żeby mnie obronić. Nie mogłam sie ani na chwile skupić na tematach każdej z lekcji. Moje myśli cały czas krążyły wokół Justina. Gdy w końcu udawało mi sie powoli zapominać on zjawia sie w najmniej oczekiwanym momencie zupełnie mieszając mi głowie.

O dziwo jedno pytanie męczyło mnie najbardziej..czy go jeszcze zobaczę? Z jednej strony tak bardzo tego chciałam, a z drugiej nie wiedziałam czy moje zaufanie do niego można odbudować. Byłam na niego wściekła, wściekła że przez niego teraz przechodziłam to piekło. Walczyłam między sobą, co chwile myślałam o czymś innym, co chwile miałam inne zdanie o tej całej sytuacji. Żałowałam tego że tak p prosu uciekłam od niego, nie porozmawiałam z nim, nie dowiedziałam sie o co w tym wszystkim chodzi, lecz nie wiem czy zdołałabym mu spojrzeć w oczy. Jeszcze do tego wszystkiego dochodził mój koszmar..Jason. Spojrzałam mu w oczy i od razu w mojej głowie zagościł Ryan. Najgorsze wyobrażenie jak z zimną krwią go zabija..

Szybkim krokiem wyszłam z budynku. Nie było auta z przyciemnianymi szybami i już stało sie dla mnie wszystko jasne. To Justin mnie cały czas obserwował, to on dzień w dzień był tu. Nie rozumiałam wielu rzeczy i bałam sie że nigdy nie zrozumiem.

Oczami Justina

- Kim ty do cholery jesteś żeby mi rozkazywać?! - Krzyknąłem powoli tracąc nad sobą kontrole. 

- Potrzebny ci ktoś kto wreszcie ściągnie cie na ziemie! - Matt stał w miejscu zabijając mnie wzrokiem. 

- Ona mnie potrzebuje, teraz nie jest bezpieczna - Podszedłem do komody na której leżały klucze do auta.

- Da sobie rade...dokąd idziesz ? - Wyszedłem z pokoju ignorując jego pytania.

Nikt mnie nie rozumiał w tej sprawie. Ja po prosu chciałem mieć ja przy sobie, tylko tego pragnąłem.

- Justin! - Matthew szarpnął mnie za rękę zmuszając do kolejnego kontaktu wzrokowego.

Wziąłem głęboki wdech zaciskając zimny metal w mojej dłoni.

- Zabiorę ją stamtąd. - Powiedziałem o dziwo spokojnie już chcąc sie odwrócić gdy podniesiony głos mężczyzny mnie zatrzymał.

- I co ? Jak ona tu będzie to będziesz ją niańczył,olejesz wszystko, zostawisz nas z tym gównem samych ? - Swoim tonem przyciągnął uwagę innych z gangu.

Zaciekawieni kłótnią chcieli sie jej przysłuchać bardziej i nawet moje wrogie spojrzenia ich nie zatrzymały.

- Jeżeli będzie trzeba - Odpowiedziałem i bez żądnego już więcej słowa wyszedłem z domu.

Zbiegając po schodach ruszyłem prosto do samochodu. Od razu odpaliłem silnik i przyciskając gaz kierowałem sie w stronę jej szkoły. Miałem nadzieje ze spotkam ją tam  jeszcze choć już było nieco późno. Tak jak myślałem wokół nie było już nikogo. Przystanąłem na chwile zastanawiając sie nad tym wszystkim jeszcze raz. Byłem pewny że w ten sposób ochronie ją od Jasona. Będę sie starał najbardziej jak potrafiłem.

Musiałem tylko wymyślić dobry plan by zabrać ją jakoś z tego sierocińca. Bałem sie tego że ona nie będzie chciała ze mną nawet rozmawiać.. tak samo jak dzisiaj uciekła ode mnie, zdawałem sobie sprawę że może mnie nienawidzić za to że ją tak zostawiłem, ale ona nie zdaje sobie sprawy że robiłem to dla jej dobra. Nie czekając dłużej ruszyłem w odległą część Californii gdzie znajdował sie dom dziecka. Działałem spontanicznie, w mojej głowie nie znajdował sie żaden plan, a mimo to miałem nadzieje że wszystko pójdzie dobrze. Parkując auto niedaleko budynku, powoli ruszyłem to ogrodzenia. Otworzyłem niewielką furtkę, w każdym z widocznych okien świeciło sie światło wiec myślałem że uda mi sie z nią chociaż na chwile spotkać, porozmawiać. Zadzwoniłem do drzwi zniecierpliwieniem czekając na to aż mi ktoś otworzy. nie musiałem długo czekać, już po chwili w drzwiach pojawiła sie kobieta.

- W czym mogę pomóc ? - Zapytała z wymuszonym uśmiechem na ustach.

Niechętnie odwzajemniłem jej gest rozglądając sie na boki.

- Przyszedłem sie z kimś zobaczyć - Odpowiedziałem pewnie.

- Przykro mi ale w tym ośrodku nie ma możliwości do spotkań  z podopiecznymi chyba że zdecyduje sie pan na adopcje. - Powiedziała pewnie znaną jej na pamieć regułkę.

Wywróciłem oczami oczywiście tak żeby nie zobaczyła tego. Westchnąłem głęboko patrząc kobiecie w oczy.

- To dla mnie bardzo ważne, tylko chwileczkę chciałbym porozmawiać - Próbowałem ja przekonać, miałem nadzieje ze w końcu mi sie uda.

Zastanawiała sie przez chwile, spoglądając raz na mnie raz na ludzi w środku budynku.

- A o kogo konkretnie chodzi ?

- O Roxanne Butler - Odpowiedziałem szybko mając nadzieje że wreszcie pozwoli mi sie z nią spotkać.

- A kim jeżeli mogę wiedzieć pan dla niej jest ? - Jej wzrok przemienił sie w podejrzliwy.

Powoli zaczęła mnie już wkurzać tą swoja dociekliwością. Przełknąłem ślinę myśląc nad jakimś dobrym kłamstwem.

- Kuzynem, dowiedziałem sie że tu jest i przyjechałem by z nią porozmawiać - Prosiłem w myślach by w końcu dała sobie spokój i wpuściła mnie do środka.

Na szczęście otworzyła szerzej duże drzwi gestem ręki zapraszając mnie do środka.

- Ale macie tylko 10 minut - Odpowiedziała już bardziej niemiłym tonem, lecz nie to sie dla mnie liczyło w tamtej chwili.

Byłem szczęśliwy ze wreszcie zamienię z nią chociaż jedno słowo. Obawiałem sie tego jak zareaguje, czy zgodzi sie na mój plan, ale musiałem zaryzykować...

__________________________________________

Hejoo <3
No i mamy kolejny rozdział ;) 
Nie mogłam sie jakoś zebrać żeby go napisać no ale w końcu jest. 
Mam nadzieje że wam sie spodobał i wyrazicie swoje opinie w komentarzu <33
  

piątek, 18 kwietnia 2014

Zwiastun

Hejoo <3 
Wreszcie sie doczekałam zwiastun na mój blog, jest on do I części tego opowiadanie :) 





Mi sie osobiście bardzo podoba <3 
Zwiastun do II części tego opowiadania pojawi sie wkrótce, jak uda mi sie go zamówić 
A co do rozdziału to już nad nim pracuje i jeszcze dzisiaj albo jutro dodam :*

niedziela, 13 kwietnia 2014

Informacja

Następny rozdział pojawi sie z opóźnieniem. Wyjeżdzam na pare dni z kraju i nie będę miała przy sobie laptopa także gdy wróce od razu sie zabiore za pisanie rozdziału <3

niedziela, 6 kwietnia 2014

II Chapter 2

Ważna informacja pod rozdziałem :* 

- Dzisiaj spotykamy sie z Tylerem, ma nam dać resztę towaru - Matt wszedł do mojego pokoju sprawiając że drzwi mocno uderzyły o ścianę.

Podniosłem sie od razu z łóżka odrzucają kołdrę.

- Nawet tu nie mogę być sam - Jęknąłem przeczesując poszarpane włosy.

- Znowu masz zamiar użalać sie nad sobą ? - Spojrzał na mnie opierając sie o framugę drzwi.

- A nawet jeśli tak to co ci do tego - Przetarłem zmęczone oczy przewracając sie na drugi bok zakrywając głowę kołdrą.

- Jesteśmy przyjaciółmi, pamiętasz ? Chce ci kurwa pomóc ale ty jak zawsze zachowujesz sie jak dziecko - Jednym ruchem wyszarpał z moich rąk kołdrę odrzucając ją w bok.

- Ona bardzo dobrze sobie radzi, jest bezpieczna, daj wreszcie spokój i zapomnij, masz obowiązki którymi musisz sie zająć albo nie tylko ty ucierpisz ale też wszyscy z paczki... Za dziesięć minut widzę cie na dole gotowego - Opuścił pokój.

Zdawałem sobie sprawę z tego że on ma racje, ale ja teraz inaczej nie potrafiłem. Musiałem sie w końcu ogarnąć. Wstając z łóżka zgarnąłem jakąś koszulkę ze spodniami by od razu w łazience móc sie przebrać. Coraz gorzej już ze mną było, zaniedbałem to wszystko. Zostawiając ją w tym domu myślałem że więcej nie będę musiał o niej myśleć, jak widać pomyliłem sie. Nie czułem nigdy tego co teraz, nie wiedziałem jak sobie z tym poradzić. Przeładowując broń schowałem ją do tylnej kieszeni przykrywając białym podkoszulkiem.

Zamknąłem pokój schodząc po schodach na dół gdzie już na mnie czekali Matt, James i Theo. Wymieniłem tylko z nimi jedno spojrzenie po czym ruszyłem w stronę wyjścia. Ubrałem buty będąc gotowy do wyjścia. Przed domem już stał zaparkowany czarny samochód Matta którego oczywiście nikt oprócz niego nie mógł ruszać. Usiadłem na przednim siedzeniu czekając na resztę. Nie miałem pojęcia gdzie mieliśmy jechać, ale też nie miałem najmniejszej ochoty pytać o to kogoś. Milczenie teraz było dla mnie najlepsze, przyzwyczaiłem sie już do ciszy.

Ruszyliśmy już po chwili, słuchać było tylko warkot silnika i ciche granie radia.

- Nie będziemy tam sami, inne gangi przyjadą po towar, wiec musimy uważać , nie każdy jest uczciwy. - Jako pierwszy odezwał sie Matthew nie odrywając wzorku od jezdni, zwrócił tym moją uwagę.

- Inne gangi ? Na przykład ? - Spojrzałem na niego widząc jak automatycznie jego szczęka sie zaciska.

- Nie ważne...

- Gadaj - Podniosłem nieco ton poprawiając sie na swoim miejscu.

- Grzeczniej Bieber - Do rozmowy oczywiście musiał sie wtrącić Theo czyszcząc swój pistolet.

- Zamknij mordę, dalej macaj sobie broń i nie wtrącaj sie do rozmowy która jak zwykle nie dotyczy ciebie - Warknąłem na chwile przenosząc na niego wzrok.

Z uśmiechem na ryju nie odezwał sie już.

- Jeżeli o to ci chodzi to tak, będzie tam gang Jasona - Powiedział spokojnie obdarzając mnie przez sekundę swoim spojrzeniem.

Od razu cały sie spiąłem, zaciskając pieści ponownie usiadłem w swojej dawnej pozie na skórzanym fotelu tępo wlepiając wzrok w szybę.

- Justin..

- Nie mów już nic do mnie - Wysyczałem przez zęby.

Nie mogłem wybuchnąć, trudno jednak było opanować swoje emocje.

Przejeżdżaliśmy przez ulice na której znajduje sie szkoła Roxy. Gdy spojrzałem na wejście do budynku ujrzałem coś co od razu sprawiło że nie mogłem dłużej wytrzymać.

- Zatrzymaj sie ! - Krzyknąłem od razu szykując sie do wyjścia.

Matt spanikowany wcisnął hamulec tracąc panowanie nad autem. Obracając sie parę razy wokół własnej osi auto uderzyło o latarnie uliczną. Wyskoczyłem z samochodu jak poparzony czując powstałą adrenalinę w moich żyłach. Bez zastanowienia biegłem w stronę szkoły mając przed oczami jak jakiś chłopak szarpał sie z Roxanne. Zacisnąłem pieści odpychając tego typa od dziewczyny.

-Nigdy więcej sie do niej nie zbliżaj bo jeżeli zobaczę że łamiesz moje zasady pożałujesz że sie urodziłeś - Opanowując w małym stopniu wszystkie emocje splunąłem w jego stronę cisnąć z oczy piorunami.

Chłopak uśmiechnął sie tylko drwiąco. Gdy lepiej mogłem zobaczyć jego twarz od razu miałem ochotę rozprawić sie z nim tam i teraz nie patrząc na nikogo.

- Widzimy sie niedługo - Odezwał sie odwracając sie do mnie plecami po chwili wsiadając do swojego czarnego vana.

 Mój oddech był przyspieszony tak samo jak bicie serca, myślałem że zaraz wyskoczy z piersi. Miałem ochotę coś rozpierdolić tylko po to by dać upust całemu zdenerwowaniu. W jednej sekundzie zdałem sobie jednak sprawę w jakiej sytuacji teraz sie znajdowałem. Odwróciłem sie powoli widząc przerażone oczy szatynki. Tak blisko nie byłem z nią od wielu miesięcy, mogłem poczuć zapach jej perfum który unosił sie w powietrzu. Widziałem jak była w kompletnym szoku, nie mogła  wydusić z siebie żadnego słowa. Otworzyłem usta chcąc jako pierwszy rozpocząć rozmowę, lecz krzyk zza mnie przerwał to.

- Co ty odpierdalasz, chciałeś nas zabić ?! - Ich miny mówiły same za siebie, powoli zbliżali sie w moja stronę.

Szybko jeszcze raz spojrzałem przez ramie chcąc ujrzeć Roxy lecz po niej nie było nawet śladu. Weszła do szkoły po chwili znikając z mojego pola widzenia.

- Czy ty jesteś normalny ?! - Co chwile następny krzyczał w moją stronę.

Spuściłem wzrok na ziemie idąc w ich kierunku.

- Musiałem.. - Odezwałem sie łapiąc sie za włosy szarpiąc za końcówki.

- Słuchaj - Matt chwycił mnie za koszulkę stając ze mną twarzą w twarz.

Był wściekły, nie tylko to widziałem ale i czułem.

- Jeszcze jeden taki numer a skończy sie ulgowe traktowanie względem ciebie, za dużo sobie pozwalasz gówniarzu - Pierwszy raz słyszałem żeby tak do mnie mówił, wiedziałem że naruszyłem granice, zgadzałem sie z jego słowami, ale ja inaczej nie mogłem.

Nie mogłem pozwolić żeby Jason zbliżał sie do Roxanne.

Nie odezwałem sie. Puścił moją koszule  po prostu wracając do auta. Zauważyłem ten przebiegły uśmieszek na ustach Theo na który mimo wszystko próbowałem nie zwracać uwagi. Bez słowa wszyscy udaliśmy sie do lekko poobijanego samochodu. Widziałem tą wściekłość wymalowaną na twarzy Matta, teraz przez cały czas będzie mi wypominał ten stłuczony zderzak. Po pary próbach odpalenia silnika wreszcie sie udało. Z piskiem opon ruszyliśmy do ogromnej posiadłości Tylera, gdzie zbierały sie wszystkie gangi. Wszyscy pracowaliśmy dla jednego faceta a cały czas rywalizowaliśmy, podzieliliśmy sie na paczki. Dochodziło nawet do tego że z zazdrości zabijają sie chcąc przejąć kasę od Tylera. To wszystko było skomplikowane, ale gdy już sie w tym siedzi trochę samo koduje ci sie to w głowie.

Oboje z Ryanem przystąpiliśmy do tego gdy on znalazł sie w tak trudnej sytuacji że nie mógł zapewnić siostrze dachu nad głową, mnie starzy zostawili wyjeżdżając z dala od Californii, do dzisiaj nie wiem gdzie są, a wtedy jakoś musiałem sobie radzić.

Daleko poza miastem, w głębi lasu znajdował sie dom Tylera. Zatrzymaliśmy sie na poboczu. Z auta wyszedłem jako pierwszy nie czekając na nich idąc powoli przed siebie poprawiając broń w kieszeni spodni. Podchodząc do wielkiej bramy spojrzałem prosto w kamerę której obraz  docierał do biura Tylera. Już po chwili tak jak myślałem brama sie rozsunęła dając mi możliwość wejścia na jego posiadłość. Nie rozglądałem sie zbytnio po tym terenie, nie interesowało mnie to. Przyjechaliśmy tu tylko po towar, nie chciałem niepotrzebnych scen. Zwłaszcza modliłem sie by nie spotkać tego jebanego frajera przez którego moje nerwy codziennie są na skraju wytrzymałości. Bez pukania wszedłem do ogromnego domu na powitaniu widząc już parę gangów które nigdy nie odważyłyby sie stanąć twarzą w twarz z nami. Spokojnie przechodziłem między pokojami kierując sie do tego właściwego z którego co chwile wychodził jakiś typ. Gdy na korytarzu nie było nikogo, próg pomieszczenia przekroczyłem ja. Smród cygara dotarł do moich nozdrzy, przyprawiając mnie o lekki kaszel. Machając ręką by odgonić szary dym ruszyłem głębiej do pokoju, niewyraźnie widząc sylwetkę wysokiego mężczyzny.

- A gdzie reszta ? - Zachrypnięty głos dotarł do moich uszu utwierdzając mnie tylko w tym że ktoś jednak jest w pokoju.

- Już tu idą - Z trudem odpowiedziałem stajać nieco przy ścianie. Tak jak mówiłem już po krótkiej chwili do pokoju weszli Matt, Theo i James. Tylko my sie zjawiliśmy, nie chcieliśmy tu tłumów, a poza tym nigdy nie wiadomo co stało by sie z naszą kryjówką, lepiej jak ktoś jest tam i pilnuje wszystkiego.

Wszystkie sprawy załatwiliśmy dość sprężnie co rzadko sie zdarzało, zawsze Tyler miał jakieś sprawy do naszej czwórki gdzie tylko nam powierza dodatkowe misje przez które nie tylko dostajemy pieniądze ale i szacunek od niego, co akurat było bardzo ważne. Chowając zdobyte rzeczy do pojemnej, dużej torby mogliśmy już spokojnie ruszyć do wyjścia. Gdy już myślałem że ten dzień skończy sie już bez żadnych niespodzianek na mojej drodze stanął Jason. Ten drwiący uśmieszek nie schodził z jego twarzy ani na minute co stawało sie nie tylko dziwne ale i przerażające. Gdy tylko go widziałem, przed moimi oczami pojawiał sie obraz leżącego Ryana błagającego o litość. Od razu zacisnąłem pięści nie mogąc pozwolić by w tamtym miejscu zrobił rzecz którą na pewno będę żałował.

- Ale ona sie zmieniła, niezła z niej laska co ? - Odezwał sie opierając sie o małą półkę przy ścianie.

Musiałem sie  stamtąd wydostać, nie mogłem dłużej przebywać w miejscu gdzie był on. Wymijając go szybkim krokiem wyszedłem z domu. Moja szczęka była mocno zaciśnięta, tak samo jak mięśnie które tylko z oddechem na chwile sie rozluźniały. Nim wsiadłem do samochodu Matta którym podjechali po mnie usłyszałem za sobą.

- Jeszcze nas razem zobaczysz - Nie musiałem nawet zgadywać do kogo należał ten głos.

Najgorsze w tym było to że wiedziałem że on nie żartował...

_______________________________
 Hejoo <3 
Kolejny rozdział drugiej cześć, mam nadzieje ze wams ie spodobał i wyrazicie opinie w komentarzu <33 

______________________________

Założyłam nowe opowiadanie, od razu mówię będą znajdywać sie tam drastyczne sceny  i oczywiście będzie z udziałem Justina, wiec jeżeli ktoś ma chęć zaczać czytać tutaj macie link >>>> OPOWIADANIE