Nie zauważyliby gdyby mnie zabrakło, po prostu jestem nikim. Przecież całe moje życie, całe..jest pasmem nieszczęść jak i niepowodzeń, nigdy nie ma czegoś dobrego, czegoś wprowadzającego w moje życie lepsze zmiany. Nie doświadczyłam nigdy miłości ze strony drugiej osoby, nie mówię tu o rodzinie. Nigdy tak na prawdę nie miałam przyjaciół, ci ludzie którzy byli ze mną mimo że czułam ich obecność wśród mnie, nie czułam jej w sercu. Najbliższą mi osobą był mój brat, mamę czy tatę ledwo pamiętałam. Do dziś boli mnie to że nigdy nie poszłyśmy na wspólne zakupy, nie śmiałyśmy się razem z żartu, nie powiedziałam jej moich sekretów, nie płakałam przy niej i nigdy już tego nie doświadczę. Przez to czuje taką pustkę którą nie wiem czy kiedykolwiek ktoś będzie umiał zapełnić.
Całe moje ciało leżało nieruchomo od przeszło godziny czy dwóch. Bałam sie wykonać choćby najmniejszy ruch by nie pogorszyć swojego stanu. Cały czas towarzyszyła mi ta pieprzona bezsilność, nie mogłam nic zrobić. Chłopak tak samo nie zaglądał do mnie upewniając sie czy żyje, czy może odeszłam w tym całym syfie. W ogóle go to nie interesowało, za to słyszałam jak parę razy dzwonił do kogoś, krzycząc niezrozumiałe słowa do słuchawki. Mimo że jego głos przeradzał sie w krzyk, uspokajał mnie. Miałam świadomość że nie jestem sama, że ktoś jest blisko. Wpadłabym w całkowitą panikę, gdyby okazało sie że zostawił mnie na pastwę losu. Przez krótką chwile w mojej głowie zagościł Justin, zastanawiałam się gdzie teraz jest, co robi...
Oczami Justina
Opierając sie o latarnie która oświetlała przestrzeń wokół mnie z tylnej kieszeni wyciągnąłem paczkę papierosów o których dopiero teraz sobie przypomniałem. Cierpliwie czekając odpaliłem jednego przykładając go do ust. Dym przedostał sie do moich płuc w pewnym sensie dając ulgę, brakowało mi tego uczucia. Zaciągając się po chwili wypościłem chmurę szarego dymu. Spokojnie wdychałem kolejne porcje dymu, a czas mijał. Miałem świadomość że Roxanne miała już dawno zatrzymać sie z tym facetem naprzeciw mnie. Czułem że coś jest nie tak, za długo to trwało. Wypaliłem papierosa rzucając go na ziemie przygniatając butem.
Rozglądałem się wokół, lecz nic nie spostrzegłem poza zwykłymi przechodniami. Nie mając innego wyjścia ruszyłem w miejsce z którego Roxy jak i nieznajomy wyjechali. Trochę drogi miedzy knajpka a tym miejscem było, lecz gdy moją głowę zaprzątały różne myśli czas szybko zleciał.
Stali tam jeszcze lecz ich grupka się zmniejszyła. Podszedłem do przypadkowego gościa który samotnie opierał sie o swój motocykl, pewnie chcąc zaimponować jakiejś lasce.
- Mam pytanie - Powiedziałem wprost zwracając uwagę chłopaka.
Jego wzrok był znudzony, obojętny. Zaciskając pięści spokojnie spojrzałem na niego.
- Gdzie pojechał ten facet do którego podeszła niska szatynka wsiadając na jego motor ? - Zapytałem kiwając na miejsce z którego ruszyli.
Podążył wzrokiem za moim gestem uśmiechając sie pod nosem.
- Takie informacje kosztują - Odezwał sie lekko śmiejąc się pod nosem, jego bełkotliwy głos upewnił mnie tylko w tym że nie był trzeźwy.
Nie miałem czasu na jakieś gierki z nim.
- Słuchaj śmieciu, albo powiesz mi gdzie pojechali albo jedna kulka wystrzelona z mojej broni rozwali ci łeb, zrozumiałeś ? - Chwyciłem go za koszulkę sycząc wprost w jego twarz.
- Stary, nie unoś się tak - Koleś odepchnął mnie lekko prostując koszulkę.
Wywróciłem oczami, z całej siły próbując opanować swój gniew.
- Pewnie zabrał ją do swojej przyczepy, zawsze tak robi - Już nie patrzył na mnie, oglądał sie we wszystkie strony.
- Gdzie jest jego przyczepa ?
- Nie mogę..
- Gadaj ! - Krzyknąłem wyjmując broń z tylnej kieszeni.
Wtedy w mojej głowie zapaliła sie czerwona lampka. To ja miałem broń przy sobie, a to oznaczało że puściłem Roxanne samą z jakimś mężczyzną który ją gdzieś wywiózł. Na prawdę myślałem że jestem choć trochę bardziej ogarnięty. Potrząsając głowa chcąc pozbyć sie myśli które owładnęły moja głowę. Musiałem się teraz skupić, działać szybko, w końcu nie wiadomo co ten chłopak może jej zrobić.
- Ej ! - Krzyknął ktoś za mną, odpychając mnie od przerażonego chłopaka.
- Masz jakiś problem ?- Mężczyzna trochę starszy ode mnie spojrzał na mnie z miną zabójcy, och, jaka szkoda że ja też tak potrafiłem.
- Chce sie tylko dowiedzieć gdzie jest moja laska - Warknąłem w jego stronę, mocniej zaciskając pistolet w dłoni.
- Teraz taki dobry chłopak się znalazł, a upilnować jej się nie dało, hmm ? - Zakpił uśmiechając się szyderczo.
Bezwiednie , lekko położyłem palec na spuście. Wiedziałem że w każdej chwili mogę nie wytrzymać i pokazać mój cały gniew.
- Radze ci, lepiej powiedz mi gdzie ona jest, a nikomu nic sie nie stanie - Syknąłem przez zęby, dając mu do zrozumienia że wcale nie żartowałem.
Widać było że nie przejął się moimi słowami.
- Wielu takich odważnych jak ty zadarło z nami, jak myślisz, gdzie teraz są ? - Zaśmiał się, cały czas utrzymując ze mną kontakt wzrokowy.
Widziałem że był na haju, jego czarne źrenice pokrywały niemal całe oko, przynajmniej mnie sie tak wydawało.
- Ale wiesz co, ciebie skądś kojarzę, czy to nie przypadkiem twój kolega nie zgubił siostrzyczki ? - Znowu z niego ust wyszedł parszywy śmiech, a krew w moich żyłach sie zagotowała.
Straciłem panowanie nad swoim ciałem jak i umysłem. Podniosłem pistolet na wysokość klatki piersiowej mężczyzny i nie zastanawiając sie nad tym pociągnąłem za spust. Adrenalina wypełniła całe moje ciało an chwile paraliżując je. Nie mogłem uwierzyć ze własnie znowu zabiłem człowieka. Widząc że ludzie wokół zaczęli biec w moją stronę, pewnie chcąc pomóc chłopakowi, ocknąłem się. Zacząłem biec w kierunku pozostawionych motocykli, szczęście akurat jeden raz sprzyjało mi, ponieważ zauważyłem kluczki w stacyjce za co dziękowałem Bogu. Nie wiedziałem czy to dobry pomysł bym prowadził, nie panowałem wtedy nad sobą, ale czy miałem inne wyjście..nie.
Szybko odpaliłem silnik, ruszając przed siebie. Od razu jak tylko oddaliłem sie od miasteczka jadąc przez leśna drogę, zaczęło mnie zżerać poczucie winy. Nie było ono jednak powstałe z powodu postrzelonego kolesia, lecz z powodu Roxanne, to ja kazałem jej wsiadać na motor ego chłopaka, mogłem sie najpierw upewnić czy wszytko jest w porządku. Ja przyczyniłem sie do tego że zniknęła, wiec ja ją znajdę...
Rozglądałem się wokół, lecz nic nie spostrzegłem poza zwykłymi przechodniami. Nie mając innego wyjścia ruszyłem w miejsce z którego Roxy jak i nieznajomy wyjechali. Trochę drogi miedzy knajpka a tym miejscem było, lecz gdy moją głowę zaprzątały różne myśli czas szybko zleciał.
Stali tam jeszcze lecz ich grupka się zmniejszyła. Podszedłem do przypadkowego gościa który samotnie opierał sie o swój motocykl, pewnie chcąc zaimponować jakiejś lasce.
- Mam pytanie - Powiedziałem wprost zwracając uwagę chłopaka.
Jego wzrok był znudzony, obojętny. Zaciskając pięści spokojnie spojrzałem na niego.
- Gdzie pojechał ten facet do którego podeszła niska szatynka wsiadając na jego motor ? - Zapytałem kiwając na miejsce z którego ruszyli.
Podążył wzrokiem za moim gestem uśmiechając sie pod nosem.
- Takie informacje kosztują - Odezwał sie lekko śmiejąc się pod nosem, jego bełkotliwy głos upewnił mnie tylko w tym że nie był trzeźwy.
Nie miałem czasu na jakieś gierki z nim.
- Słuchaj śmieciu, albo powiesz mi gdzie pojechali albo jedna kulka wystrzelona z mojej broni rozwali ci łeb, zrozumiałeś ? - Chwyciłem go za koszulkę sycząc wprost w jego twarz.
- Stary, nie unoś się tak - Koleś odepchnął mnie lekko prostując koszulkę.
Wywróciłem oczami, z całej siły próbując opanować swój gniew.
- Pewnie zabrał ją do swojej przyczepy, zawsze tak robi - Już nie patrzył na mnie, oglądał sie we wszystkie strony.
- Gdzie jest jego przyczepa ?
- Nie mogę..
- Gadaj ! - Krzyknąłem wyjmując broń z tylnej kieszeni.
Wtedy w mojej głowie zapaliła sie czerwona lampka. To ja miałem broń przy sobie, a to oznaczało że puściłem Roxanne samą z jakimś mężczyzną który ją gdzieś wywiózł. Na prawdę myślałem że jestem choć trochę bardziej ogarnięty. Potrząsając głowa chcąc pozbyć sie myśli które owładnęły moja głowę. Musiałem się teraz skupić, działać szybko, w końcu nie wiadomo co ten chłopak może jej zrobić.
- Ej ! - Krzyknął ktoś za mną, odpychając mnie od przerażonego chłopaka.
- Masz jakiś problem ?- Mężczyzna trochę starszy ode mnie spojrzał na mnie z miną zabójcy, och, jaka szkoda że ja też tak potrafiłem.
- Chce sie tylko dowiedzieć gdzie jest moja laska - Warknąłem w jego stronę, mocniej zaciskając pistolet w dłoni.
- Teraz taki dobry chłopak się znalazł, a upilnować jej się nie dało, hmm ? - Zakpił uśmiechając się szyderczo.
Bezwiednie , lekko położyłem palec na spuście. Wiedziałem że w każdej chwili mogę nie wytrzymać i pokazać mój cały gniew.
- Radze ci, lepiej powiedz mi gdzie ona jest, a nikomu nic sie nie stanie - Syknąłem przez zęby, dając mu do zrozumienia że wcale nie żartowałem.
Widać było że nie przejął się moimi słowami.
- Wielu takich odważnych jak ty zadarło z nami, jak myślisz, gdzie teraz są ? - Zaśmiał się, cały czas utrzymując ze mną kontakt wzrokowy.
Widziałem że był na haju, jego czarne źrenice pokrywały niemal całe oko, przynajmniej mnie sie tak wydawało.
- Ale wiesz co, ciebie skądś kojarzę, czy to nie przypadkiem twój kolega nie zgubił siostrzyczki ? - Znowu z niego ust wyszedł parszywy śmiech, a krew w moich żyłach sie zagotowała.
Straciłem panowanie nad swoim ciałem jak i umysłem. Podniosłem pistolet na wysokość klatki piersiowej mężczyzny i nie zastanawiając sie nad tym pociągnąłem za spust. Adrenalina wypełniła całe moje ciało an chwile paraliżując je. Nie mogłem uwierzyć ze własnie znowu zabiłem człowieka. Widząc że ludzie wokół zaczęli biec w moją stronę, pewnie chcąc pomóc chłopakowi, ocknąłem się. Zacząłem biec w kierunku pozostawionych motocykli, szczęście akurat jeden raz sprzyjało mi, ponieważ zauważyłem kluczki w stacyjce za co dziękowałem Bogu. Nie wiedziałem czy to dobry pomysł bym prowadził, nie panowałem wtedy nad sobą, ale czy miałem inne wyjście..nie.
Szybko odpaliłem silnik, ruszając przed siebie. Od razu jak tylko oddaliłem sie od miasteczka jadąc przez leśna drogę, zaczęło mnie zżerać poczucie winy. Nie było ono jednak powstałe z powodu postrzelonego kolesia, lecz z powodu Roxanne, to ja kazałem jej wsiadać na motor ego chłopaka, mogłem sie najpierw upewnić czy wszytko jest w porządku. Ja przyczyniłem sie do tego że zniknęła, wiec ja ją znajdę...
__________________________________
Hjeoo <33
Rozdział kolejny jest, troszku się dzieje ;)
Mam nadziej ze wam sie spodobał i wyrazicie swoje opinie w komentarzu <33
rozdział świetny jak zawsze
OdpowiedzUsuńjuż czekam na kolejny
mam nadzieję że dziewczyna będzie jednak chodzić
Bardzo fajny dosc dlugo nie bylo ale warto bylo czekac czekamy na nexta
OdpowiedzUsuńZapraszam na live-it-not-fairy-tale. blogspot. com
workhard-partyharder-with-you.blogspot. com
Kocham kate:***
Boski tak jak zwykle <3
OdpowiedzUsuńPisz dalej i nie przestawaj :*
Next Next Next szybko już niemoge się doczekac nn
OdpowiedzUsuńSuper, ta dziewczyna będzie chodzić co nie?
OdpowiedzUsuńCZEKAM NA NEXT!
Super ! Czytam od początku <3 Zapraszam też do mnie : http://belieberka52.bloblo.pl/
OdpowiedzUsuńŚwietne ;)
OdpowiedzUsuńJak zwykle CUDO
OdpowiedzUsuńdawaj następny
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, czasami zapominam o tym bloku bo tak rzadko dodajesz rozdziały :/ Ale pisacto tyumiezz
OdpowiedzUsuńSuper nie mogę się doczekać nn *o*
OdpowiedzUsuńBoski jest *,* Czekam na kolejny rozdział *w*
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny ? :)
OdpowiedzUsuń