środa, 18 marca 2015

Nowinka

Hejo misiaczki! 

Woow, sporo czasu minęło prawda? 

Mam nadzieje że jeszcze ktoś tu z was zagląda, jeżeli tak to mam nowinkę. 
Zaczęłam pisać nowe opowiadanie.

Zdaniem tych którzy już zaczęli go czytać jest on naprawdę wyjątkowy i inny niż wszystkie..cóż staram sie :)

Mam nadzieje że chętnie na niego zajrzycie i przypadnie wam do gustu tak samo jak to chociaż troche mi smutno że tak mało pożegnalnych komentarzu pod ostatnim rozdziałem no ale trudno sie mówi <3

Link do nowego opowiadaniaKliknij Tutaj!

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Epilog

-(...) Wtedy, chłopak jakby nakręcony tą miłością rzucił sie do drzwi by zamknąć je na klucz. Chciał zatrzymać tą chwilą na zawsze, chciał ją uratować. Chwycił swoją towarzyszkę pomagając jej sie dostać do okna. Zgarnął z komody kluczyki do swojego auta. Dziewczyna ufała mu. Oboje skoczyli na dach domu, potem na dach samochodu, wsiedli nie postrzeżenie, uciekli w samym środku piekła. Pojechali, nie wiedzieli gdzie, nie wiedzieli ile czasu im ta podróż zajęła, a ja nie wiem jak się skończyła...


-Tatoo!

- Słucham?

- Dlaczego zawsze nie chcesz zdradzić zakończenia? - Oburzyła sie mała dziewczynka.

- Wole pozostawić tą kwestie Twojej wyobraźni kruszynko.

- Zawsze to samo - Z obrażoną miną ruszyła do drugiego pokoju by znów zacząć bawić sie ze swoimi braćmi.

- W końcu chyba będziesz musiał jej zdradzić zakończenie - Zaśmiała sie kobieta dalej bujając sie w swoim fotelu.

Mężczyzna spojrzał na nią.

- Ta historia skarbie nadal trwa, codziennie gdy rano wstajemy piszemy ją nowymi przeżyciami - Przywołał ją do siebie gestem ręki.

Wymienili sie uśmiechami, po chwil trwając w uścisku.

- Roxanne..

- Tak?

- Kocham Cie - Nic więcej jej ani jemu nie było potrzebne do szczęścia.

 Nawet jeżeli ta historia miałaby sie skończyć w tym momencie, oni nie żałowaliby niczego, bo od początku do końca swoich dni mieli siebie...

________________________________________

I KONIEC :((

Od razu chce wam wszystkim strasznie podziękować ze byliście ze mną, że czytaliście i komentowaliście to opowiadanie. Bardzo sie do niego przywiązałam i trudno mi sie z wami żegnać ale trzeba zaczynać nowe opowiadania ;)

Mam nadzieje że całe opowiadanie wam sie podobało i wrócicie do niego kiedyś. 
A teraz proszę żeby każdy, tak na pożegnanie, skomentował ten epilog by wyrazić cała swoją opinie o tym opowiadaniu 

Do następnego opowiadania <33

Jeżeli chcecie czytać jeszcze jakieś moje opowiadania to jak na razie mam tylko jedno >>> TU

niedziela, 22 czerwca 2014

II Chapter 7 cz.2

- Justin - Ocknąłem sie.

Podniosłem głowę, zobaczyłem że w drzwiach stoi Matt. Wstałem z podłogi przy łóżku na którym spała Roxanne.

- Co jest? - Przetarłem zmęczone oczy.

Nadal byłem w tych samych ciuchach które zdążyły już nieco prześmierdnąć.

- Chodź ze mną - Jego głos był surowy.

Wiedziałem że musiało sie coś stać. Chłopak nawet słówka nie powiedział na temat Roxy śpiącej w moim pokoju. Nie odzywając sie posłusznie ruszyłem za nim, do piwnicy, gdzie trzymaliśmy wszystko co było nam potrzebne do codziennej pracy. Mam na myśli broń różnego rodzaju. Schodząc po stromych schodach jednym pchnięciem Matthew otworzył białe drzwi. W środku byli wszyscy, cały gang. Ale to nie było dziwne, to co mnie zszokowało był brak broni. Całkowita pustka. Wszystkie gabloty, skrzynie, szafy były puste.


- Jak to sie stało? - Podniosłem głos.

Od razu każda para oczu zwróciła sie w moją stronę.

- Kto to zrobił? - wycedziłem przez zaciśnięte zęby.

- Nie wiemy nawet kiedy to sie stało - Odezwał sie Theo.

- Co za idioci - Prychnąłem.

 Spuściłem wzrok, wiedziałem że to też moja wina. Teraz gdy nie mamy zupełnie niczego, łatwo można nas zaatakować. Ktoś to zaplanował, ja doskonale wiedziałem kto.

- Matt, musicie załatwić szybko nową broń, nie mamy czasu, Jason może tu być nawet za chwile - Powiedziałem szybko wychodząc z pomieszczenia.

 Nie mogłem wiecznie uciekać z Roxanne, zwłaszcza teraz, kiedy potrzebuje odpoczynku. Gdy ponownie wszedłem do sypialni ona już nie spała, czekała spokojnie na swoim miejscu.

- Co sie dzieje? - Jej głos nadal był słaby, słychać było lekką chrypkę.

- Nie mamy niczego, wszystko zabrali, tylko nie wiem jakim cudem..

- Ale co?

- Broń, noże, pistolety - Spojrzałem na nią.

- O mój boże..to Lauren, ona wszystko wie, pracuje dla Jasona, powiedziała mu o tym że planuje uciec z tobą. - Mówiła szybko, ledwo rozumiałem to co zdążyła sobie pod nosem wymamrotać.


Oczami Roxanne

Przystawiłam wolną dłoń do ust. Nie mogłam uwierzyć w to co sie działo.

- Wasza broń jest teraz w domu dziecka. - Dopiero po chwili zdobyłam sie na to by spojrzeć mu prosto w oczy.

- Po co ta Lauren..

- Jason chciał wiedzieć wszystko. Chciał wiedzieć co robię na co dzień, więc znalazł sobie ją, mieszkała ze mną w jednym pokoju - Przerwałam mu.

Powoli zaczynała ogarniać mnie panika.

- Teraz to już nie ważne. Posłuchaj mnie teraz uważnie, oni tu idą, chcą cie stąd zabrać, ale ja na to nie pozwolę, musisz tylko mi zaufać - Przybliżył sie do mnie na tyle blisko że poczułam jego ciepły oddech na moich policzkach.

Bałam sie spojrzeć mu w oczy a jednak to zrobiłam, zdobyłam sie na to. Wyciągnęłam zdrową rękę, przyciągając go do siebie. Poczułam to, ciepło bijące z jego ciała. Pierwszy raz od bardzo dawna mimo panującej sytuacji poczułam sie bezpiecznie.

- Nie mam innego wyjścia, muszę ci ufać - Wyszeptałam cicho, ale byłam pewna że mnie usłyszał.

Nie pozostał obojętny, jego ramiona owinęły sie wokół mojej szyi. Nie miałam siły by płakać. Nie musiałam nic mówić. On mnie rozumiał. Czułam że on też tego potrzebował, może nawet bardziej niż ja. To wszystko było tak popieprzone że sama już nie wiedziałam czy sie śmiać czy płakać. Nigdy bym nie uwierzyła że coś takiego w moim życiu sie wydarzy, nawet jeżeli nie zawsze było kolorowe. Tej chwili, chwili kiedy byłam bezpieczna nie zakłóciły nawet hałasy na dole.

Odgłosy strzelania nie sprawiły że ja czy on rozluźniliśmy uścisk, wręcz przeciwnie. Może tak miało być, może tak mamy umrzeć, razem. W końcu co mamy do stracenia. Ktoś krzyczał, ktoś strzelił, ktoś umarł. Tyle już w życiu straciłam że chyba nic mi nie zostało..oprócz niego.

- Justin..

- Tak? - Szepnął.

- Kocham Cie - Zacisnęłam jedną pięść.

Cisza która nastał na chwile mogłaby sie tak dłużyć, nie przeszkadzałoby mi to.

- Roxanne.. - W tamtym momencie chciałam spojrzeć mu w oczy, zagubić sie w nich.

 Odsunęłam sie lekko czekając na to co on ma mi do powiedzenia.

- Kocham Cie - Tyle wystarczyło.

Mogłam umierać..

________________________________

Hej hej

No i to jest ostatni rozdział tego opowiadania :(
Dodam jeszcze epilog niebawem, wtedy będziemy sie żegnać
Smutno strasznie, nie panikujcie tylko..

II Chapter 7 cz.1

Oczami Roxanne

Ogłuszający pisk w moich uszach. Płuca paliły mnie, miałam wrażenie że w każdej chwili mogły wybuchnąć. Tak bardzo chciałam zaczerpnąć powietrza lecz coś mi w tym przeszkadzało. Gwałtownie otworzyłam oczy po chwili ponownie je zamykając przez mocne promienie słoneczne które mnie poraziły. Przyzwyczajałam sie powoli do tego, wtedy zauważyłam nad sobą Justina. Klęczał obok, a jego usta spoczywały na moich. Były takie ciepłe, ogrzewały sine wargi.

Oczy miał zamknięte, z jego mokrych włosów skapywały na mój policzek pojedyncze kropelki wody. Nie mogłam ruszyć jedną ręką, w ogóle jej nie czułam, jakbym nigdy jej nie miała. Drugą, sprawną chcąc nie chcąc położyłam na klatce piersiowej szatyna by odepchnąć go powoli. Gdy tylko moja dłoń dotknęła przemoczonej koszulki jego mięśnie sie napięły. Automatycznie otworzył oczy niemal od razu utrzymując ze mną kontakt wzrokowy. Był przerażony. Odwróciłam głowę nabierając głęboki wdech w płuca, zaniosłam sie kaszlem. Pomógł mi wstać, choć nie było to łatwe, ledwo mogłam stać o własnych siłach. Nie odezwał sie ani słówkiem, lecz ja wszystkie słowa jakie chciał powiedzieć odczytałam z jego oczu.

 - Jak sie czujesz? - Jąkając zwrócił sie w moją stronę.

W jednej sekundzie przelustrowałam go od dołu do góry. Wcale nie wyglądał na chłopaka który mógłby przejmować sie czyimiś losami, któremu na czymś zależy, a jednak pozory myliły. Pod wpływem gorącej temperatury jego koszulka tak samo jak i moja była już prawie sucha.

- Nie czuje ręki - Zachrypniętym głosem odezwałam sie przenosząc wzrok na siną część ciała.

Bez względu na to jakbym próbowała za nic nie mogłam nawet delikatnie poruszyć żadnym palcem a to ewidentnie świadczyło o złamaniu. Ból ustał, lecz nie zapomniałam o nim, urywki mojego krzyku nadal kłębiły sie w mojej głowie. Spojrzałam przez ramie wprost w wodę, gdzie na dnie leżał wrak samochodu. Klif nie był aż tak stromy jak sie wydawało na pierwszy rzut oka, ale stanie na jego czubku mogło przyprawić o gęsią skórkę.

- Najważniejsze że żyjesz - Mruknął ledwo słyszalnie z wyczuwalnym przejęciem w głosie.

Robiąc parę kroków w przód zaczęłam sie rozglądać na wszystkie strony, kojarzyłam to miejsce. Byłam tam wcześniej.

 - Wiem którędy mamy iść - Odezwałam sie wlepiając wzrok na chwile w bezchmurne niebo.

 - Poczekaj - Podszedł do mnie i zdejmując z siebie swoją dużą koszulkę która zdążyła wyschnąć, przewiesił mi ją przez szyje i zawiązał tak by podtrzymywała drętwą rękę.

Na ten gest odpowiedziałam mu tylko uśmiechem, zrozumiał. W ustach nadal czułam posmak brudnej wody, włosy śmierdziały mchem, a podeszwy butów skrzypiały przy każdym kroku. Chłopak szedł przede mną, choć cały czas był czujny, patrzył gdzie jestem. Domyślałam sie że i on doskonale znał drogę dzięki której mogliśmy sie stąd wydostać. Nie odzywałam sie ani słowem, zaschło mi w gardle. Cisze między nami przerywały tylko ptaki, jak i dający o sobie jeszcze znać szum wody. Wzdrygnęłam sie gdy, pod podeszwami nie poczułam już trwa i liści lecz twardą asfaltową drogę.

 - Jesteśmy niedaleko - Mruknął pod nosem.

Miał racje. Nie musieliśmy długo iść. Chwile potem przed nami ukazał sie dom, zwykły rodzinny dom. Przed drzwiami stanęłam w miejscu i niepewnie wpatrywałam sie w nie. Lecz gdy spostrzegłam na twarzy Jaya uspokajający uśmiech ruszyłam z nim do środka. Od razu w oczy rzucił mi sie przyjazny kolor ścian, nowiutkie meble, jeszcze w powietrzu unosił sie zapach drewna. Wszystko idealnie dobrane, nikt by nie zgadł że tutaj mieszka cały gang, przestępcy.

 - Chodź na góre - Chłopak odezwał sie w moją stronę wskazując ręką na schody.

Podążyłam za nim. Na piętrze też panował nastrój którego dawno nie mogłam zaznać. Wszędzie było cicho. Pewnie nikogo oprócz nas nie było. Justin otworzył przede mną wąskie drzwi które prowadziły do jego pokoju z tego co zdążyłam zauważyć. Usiadłam spokojnie na łóżku.

 - Pokaż mi swoją rękę - Uklęknął przede mną chwytając za dłoń niesprawnej ręki.

Jęknęłam z bólu odruchowo przygryzając wargę.

 - Nie jest dobrze - wymamrotał.

Zawiesił sie przez chwile, jakby nad czymś myślał.

Oczami Justina 

 Nie było w tym domu nic co mogłoby pomóc jej. Musiałem jednak coś szybko wymyślić.

 - Połóż sie - rozkazałem wstając.

Dziewczyna szybko wykonała moje polecenie. Podszedłem do komody z trzema szufladami, wyciągnąłem jedną. Nie wiedziałem czy to dobry pomysł. Mocno chwyciłem ją przy użyciu siły oddzielając drewniane deski od siebie. Sprawdziłem ich wytrzymałość.

 - Co Ty wyprawiasz? - Zainteresowała sie Roxy.

 Kątem oka cały czas ją obserwowałem.

 - Można zrobić coś z niczego. Co Ty byś beze mnie zrobiła - uśmiechnąłem sie lekko ponownie przybliżając sie do niej.

Delikatnie podniosłem jej rękę, podkładając jedną deskę pod nią. Syknęła z bólu. Grymas ani na chwile nie schodził jej z twarzy.

 - Za chwile przyjdę - rzuciłem wychodząc z pokoju.

Prosiłem w duchu by w szafce w kuchni były jeszcze jakieś zapasowe bandaże. Chociaż jeden raz było tak jak chciałem. Biorąc rolkę w ręce już po chwili znalazłem sie koło dziewczyny. Położyłem drugą deskę na jej ręce. W ten sposób była ona usztywniona, wystarczyło jeszcze tylko mocno obwiązać ją bandażem. Nie odzywała sie już do mnie, nie wiem czy było to spowodowane bólem przez jaki przechodziła, czy może była zła, smutna.

 - Nie moglibyśmy po prostu pojechać do szpitala? - Ku mojemu zdziwieniu odezwała sie.

Jej wzrok zwrócony był na prowizoryczną szynę mojego wykonania.

 - Za duże ryzyko - Zastanawiałem sie czy już zawsze nasze rozmowy będę wyglądały tak drętwo, czy przez większość czasu będzie panowała niezręczna cisza.

O mało co dzisiaj nie zginęliśmy, takie przeżycia powinny zaciskać więzy pomiędzy ludźmi. Chciałem żeby tak było i w naszym przypadku, ale chyba tylko ja...

__________________________________________

Hejoo

Strasznie długa przerwa ale już jestem.
Dodaje dwa rozdziały, a tak w zasadzie to jeden w dwóch częściach i nie uwierzycie ale to będzie koniec tej historii. Dodam jeszcze tylko epilog i już :(

Mam nadzieje że wam sie ta część spodobała i wyrazicie swoje opinie w komentarzu <3


poniedziałek, 16 czerwca 2014

Przepraszam

Od razu mówie, to nie koniec tego opowiadania! Strasznie was przepraszam że nadal nie ma rozdziału. Jestem w trakcie pisania, ale cały czas nie mam czasu by dokończyć. Staram sie i najszybciej jak sie da postaram sie dodać rozdział.

piątek, 23 maja 2014

Zwiastun II

Hejoo <3

Mamy tutaj zwiastun do drugiej części tego opowiadania 


Mam nadzieje że podoba on sie wam tak bardzo jak mi ;) 

I bardzo dziękuje Dusi za to że stworzyła oba zwiastuny która na prawdę są świetne :*

niedziela, 18 maja 2014

II Chapter 6

Oczami Justina

- Roxanne kochanie, otwórz oczy...proszę, obudź sie, nie rób mi tego, nie zostawiaj mnie tu samego! - Krzyczałem jej do ucha w dłoni ściskając jej małą rączkę.

Pomimo gorącej pogody ona była zimna. Jej usta były sine, lekko uchylone. Włosy mokre, rozkładały sie po trawie. Nie wiedziałem co robić. Nie mogłem nic zrobić...

Jakiś czas wcześniej..

- Wytrzymaj jeszcze - Powtarzałem w kółko.

Za wszelką cenę starałem sie zgubić policje która jechała tuż za nami. Dziewczyna zwijała sie z bólu, kątem oka widziałem jak na jej policzkach pojawia sie coraz więcej łez. Wciskając pedał gazu zostawiłem radiowóz daleko w tyle, mocno ściskałem kierowce. Bez ostrzeżenia gwałtownie skręciłem w lewo. Głowa Roxanne uderzyła o szybę przez co głośno jęknęła.

- Przepraszam - Rzuciłem szybko nadal wlepiając wzrok w boczne lusterko.

Tym razem już nie widziałem czerwono-niebieskich świateł, a zwykłe maski innych samochodów. Uspokoiłem sie nieco choć wiedziałem że to nie koniec.

- Nie wytrzymam Justin, zrób coś! - Krzyknęła ponownie wiercąc sie na miejscu.

Nic nie mogłem zrobić, a to bolało mnie najbardziej. Zacisnąłem mocno szczękę nie odrywając wzroku od jezdni. Mogłem sobie wyobrazić co teraz czuła, a to ani trochę mi nie pomagało.

- Zapomnij o bólu, mów do mnie, patrz na mnie - Niemal od razu przeniosła swoje spojrzenie.

Przez chwile i ja na nią spojrzałem widząc kropelki potu na jej czole.

- Mów do mnie - Powtórzyłem.

Domyślałem sie że sprawiało to jej trudność, ból ją ograniczał.

- Co teraz będzie? - Odezwała sie ciężko wciągając powietrze.

Jej powieki były mocno zaciśnięte.

- Nie przejmuj sie tym teraz - Powiedziałem uspokajająco ściszając nieco swój głos.

Przez chwile było spokojnie, myślałem już że uciekliśmy im, ale nagle, po prostu znikąd za nami jak i przed nami pojawiły sie policyjne wozy. Mocniej wciskając pedał gadu próbowałem go wyprzedzić lecz w żaden sposób nie było to możliwe.

- Trzymaj sie - Przekroczyliśmy granice miasta wjeżdżając na wyboistą drogę.

Wciskając do końca gaz jechałem na równi z  radiowozem który do tej pory trzymał sie na przodzie. Policjanci zaczęli coś gadać przez duży głośnik ale ja nie skupiałem sie na tym. Moim celem było pozbycie sie ich.

- Justin.. - Jęknęła dziewczyna.

Spojrzałem w bok, jeden z funkcjonariuszy trzymał wycelowaną broń wprost na nas.

Działałem pod wpływem impulsu, przekręciłem lekko kierownice wpadając na policyjny wóz. Ten zaś stracił panowanie w jednej chwili zostając w tyle. Dwa samochody zderzyły sie za sobą. Nie zatrzymując sie jechałem dalej przed siebie..

Oczami Autorki 

Zostawiając za sobą daleko w tyle radiowozy Justin jak i Roxanne mogli odetchnąć z ulgą. Lecz to w pełni nie uspokoiło chłopaka, cały czas spoglądał w boczne lusterko, ból przez jaki przechodziła dziewczyna zmniejszył sie nieco z powodu adrenaliny krążącej jej w żyłach. 

Tu popełnili błąd. Nie zwracając uwagi na jezdnie nie mieli pojęcia że przed nimi pojawiła się droga bez wyjścia. Urwisko, którego w przepaści znajdowała sie rzeka. Ich auto jechało z taką prędkością, że nie było nawet mowy o zatrzymaniu sie we właściwym momencie. Po prostu było już za późno. Nim sie obejrzeli ich ciała bezwładnie podniosły sie z miejsc, lecąc wprost do wody. Byli uwięzieni. Zanim przeraźliwy krzyk wydobył sie ich ust, przednia część samochodu uderzyła w tafle wody przez co wielka szyba rozleciała sie na kawałeczki, ostrych jak brzytwy. Zimna woda przybrała kolor ciemnej czerwieni. Krwi przybywało, z każdej rany powstałej na ich ciałach. Nie zostało im dużo czasu. Justin walczył z ochotą wydobycia z siebie głośnego krzyku. 

Otworzył oczy nie mogąc dobrze dostrzec co dzieje sie wokół niego, czuł tylko strach. Nie przywiązywał wagi do temperatury wody, lęk jak i adrenalina zmieszane razem mu na to nie pozwalały. 

Rozłożył ręce. Nagle poczuł falujące miękkie włosy które muskały jego prawą dłoń. Niemalże od razu przebudził sie. Odwracając sie w stronę Roxanne, Bieber chwycił ją ciągnąc w swoją stronę. Nie ruszała sie. Jay wiedział że musi sie spieszyć. Wydostając sie z coraz bardziej tonącego samochodu ciągnął za sobą dziewczynę. Wierzgał nogami jak i rękami za wszelką cenę chcąc w końcu zaczerpnąć powietrza po którym nie było już prawie śladu w jego płucach. Tracił siły, lecz sie nie poddawał, nie mógł. 

Wydawać by sie mogło że to wszystko trwało wieczność, każda sekunda dłużyła sie w nieskończoność. Nie przytomna Roxy nie miała pojęcia co sie dzieje, powoli uchodziło z niej życie. Biorąc pierwszy, wielki wdech Justin spojrzał na dziewczynę. Była taka bezbronna, bardziej niż kiedykolwiek. Patrząc na nią łamało mu sie serce, w środku ogarniała go panika. Ciągnął nieruchome ciało Roxanne w kierunku brzegu. 

Chwile później, w całej okolicy można było usłyszeć rozpaczliwy krzyk chłopaka, jego błagania skierowane do Roxy. Nigdy nie czuł sie tak jak wtedy. Tracił ponownie osobę która tyle dla niego znaczyła. Próbował przywrócić ją do życia, ale na marne. Jej serce biło, jeszcze cichutko dawało o sobie znać. To ono sprawiało że krzyki Justina nie ustawały, że sie nie poddawał. Lecz patrząc na sztywne ciało dziewczyny i on zaczął umierać razem z nią...

_______________________________

Hejoo <3

Dawno nie było rozdziału za co bardzo przepraszam 

Pisząc ten rozdział tak w głębi serce miałam ochotę sie rozpłakać.. 

Mam nadzieje że wam sie spodobał i wyrazicie swoje opinie w komentarzu <33