sobota, 25 stycznia 2014

Chapter 18

- Wychodź, kurwa ! - Krzyczał od kiedy usłyszał mój coraz głośniejszy szloch.

 Nie mogłam wydusić z siebie nawet najmniejszego słowa. Patrzałam w białe drzwi  które chwiały się od mocnych uderzeń chłopaka. Nie wiedziałam co mam robić, nie miałam dużo czasu. Płacz wydawał sie wtedy jedyną rzeczą na jaką było mnie stać. Moje nogi zdrętwiały od trzymania ich blisko ściśniętych razem. Widziałam jak zawiasy drzwiczek już nie wytrzymały, właśnie to dało mi do myślenia że muszę coś wreszcie zacząć robić. Mocno trzymając sie umywalki wstałam z zimnej kafelkowej podłogi która w niektórych miejscach była popękana. W małym pomieszczeniu nie znajdowało się nic czym mogłabym sie obronić. Obróciłam głowę a moim oczom ukazało się malutkie okienko, przez które prawdopodobnie bym się nie przecisnęła. Porównując moje ciało do wielkości okna, nie było nawet mowy o tym bym uciekła przez nie. Dotknęłam ściany pod oknem, wydawała się krucha, miałam nadzieje że uda mi sie ją przebić. Gdy tylko wzięłam do reki główkę od prysznica, po pomieszczeniu rozległ się huk uderzanego metalu. Krzyki za drzwiami stały sie głośniejsze, a ja zaczynałam działać pod wpływem impulsu.

Uderzałam prysznicem w ścianę widząc wgniecenia tym wyrządzone, robiłam to z całych sił, chcąc sie stąd wydostać. Łzy spływały po moich policzkach ograniczając widok ale ja i tak nie przestawałam. W chwili gdy zobaczyłam małą dziurę przez która wleciało świeże, chłodne powietrze drzwi poleciały w moją stronę uderzając mnie w plecy przez co z moim rąk wyleciał prysznic. Ogromny ból przeszył cały mój kręgosłup przez co zgięłam się w pół. Nie minęła nawet chwila a mocne ramiona wyciągnęły mnie z łazienki. Nie mogłam sie ruszyć, jakbym była sparaliżowana. Chłopak położył mnie na podłodze w małym holu.

- Co ci jest ? - Wpatrywał sie we mnie z powiększonymi źrenicami.

 Jego ciężki oddech czułam na twarzy gdy mi się przyglądał.

- Nie mogę ruszyć nogami - Załkałam, zakrywając rękami twarz.

- Wkręcasz mnie kurwa ! - Krzyknął oddalając się nieco ode mnie.

Wstał na równe nogi uderzając pięścią w pobliską ścianę od razu zwracając tym moją uwagę. Otarłam łzy, z całych sił próbując choć trochę ruszyć nogami. Uczucie w którym nie masz władzy nad swoim ciałem jest nie do zniesienia, starasz się jak możesz a i tak nie przynosi to żadnych skutków. Ogarnęła mnie panika, gdy chłopak znów zbliżył się do mnie.

- Wstawaj ! - Krzyknął patrząc mi w oczy z przerażeniem pomieszanym z ogromną złością, lecz wydawało mi się że tą złość nie kierował do mnie lecz do samego siebie.

- Nie mogę - Szepnęłam lekko podpierając się na rękach.

Bałam się, bałam sie tego że już nigdy nie będę mogła chodzić, czy nawet stanąć na własnych nogach.

- Pomóż mi - Wybełkotałam czując coraz więcej łez na moich policzkach.

Stał w bezruchu, tylko wpatrując się na raz na moją twarz raz na nogi. Widziałam panikę w jego oczach która też gościła w moich. On jak i ja kompletnie nie wiedzieliśmy co robić. Po chwili ciszy, jakby myślenia wsunął jedną rękę pod moje kolana zaś drugą chwycił za plecy. Szybko podniósł mnie z ziemi, trzymając tak jakbym miała za chwile osunąć się z jego ramion. Owinęłam ręce wokół jego szyi, lekko brudząc tuszem jego koszulkę, lecz ani on ani ja nie dbaliśmy teraz o to jak wyglądamy.

Wiedziałam że ta cała sytuacja była jego winą,  on spowodował to że teraz i może nigdy już nie poruszę nogami, ale czy warto było kogoś obwiniać, przecież to nie wróci mi zdolności chodzenia, nie ma sensu kłócić się o coś czego nie da sie cofnąć.

Nic nie mówiąc zaczął ponownie iść w stronę małej sypialni, otworzył lekko drzwi i delikatnie położył mnie na łóżku, nie tak jak za pierwszym razem. Widać było że ta sytuacja zmieniła go całkowicie, czuł się winny, widziałam to po sposobie jakim sie mną obchodził.

- Przepraszam cię - Wyszeptał niemal niesłyszalnie, gdyby jego usta nie były tak blisko mojego ucha, zapewne bym go nie usłyszała.

Nie odpowiedziałam, bo niby co miałam powiedzieć, nic sie nie stało?  Przecież przez to wszystko moje życie miało sie całkowicie zmienić. Odwróciłam głowę nie mogąc już dłużej patrzyć w jego wtedy jakże smutne oczy.

- Zawieź mnie do szpitala, proszę

- Nie mogę - Powiedział niemal natychmiast.

- Proszę - Błagałam dalej, myśląc że to coś pomoże.

- Nie mogę - Powtórzył, lecz frustracja wylewała sie w tych dwóch słowach pokazując jak bardzo czuł się jak bardzo ją przeżywał tą sytuacje.

Niby nie miał serca, w końcu chciał mnie skrzywdzić, lecz coś sie zmieniło. Wyszedł z pokoju ponownie,jak jakiś czas temu zostawiając mnie samą. Samą z problemem którego nie da samemu rozwiązać. Jedyne o czym marzyłam była ucieczka, a teraz. Teraz marze tylko o tym by choć raz jeszcze stanąć na nogi, tylko to teraz sie dla mnie liczyło. Nie obchodziło mnie to że znajdowałam sie w nieznanym otoczeniu z nieznajomym, tylko jedna prośba musiała sie spełnić bym znowu mogła racjonalnie myśleć..

_____________________________________

Hejoo <3 
Trochę krótki, przepraszam ;*
Kolejny rozdział..trochę się porobiło ;) 
Mam nadzieje że rozdział wam się spodobał i wyrazicie swoje opinie w komentarzu <33

niedziela, 19 stycznia 2014

Chapter 17

- Wchodź - Warknął koleś puszczając mnie w drzwiach pokazując że choć trochę ma w sobie uczyć.

Nie mogłam pokazać że sie boję, choć łzy na moich pliczkach mówiły same za siebie. Powoli weszłam do środka w ciemności nie dostrzegając żadnych rzeczy. Przystanęłam, trzęsąc sie z zimna, słyszałam tylko jego kroki, podchodził do mnie. Zakryłam rękawem bluzy usta, by ponownie się nie rozpłakać. Czułam jego obecność blisko mnie, słyszałam jego oddech.

Dostrzegłam w cieniu rękę która zbliżała sie do mojej twarzy. Skuliłam się bardziej w koncie czekając na  ból, lecz zamiast tego w małym pokoju rozprzestrzeniło sie światło. Podniosłam głowę, spoglądając na mężczyznę włączającego lampę. Czując się lekko zakłopotana, wstałam na nogi spuszczając wzrok, nie mogąc spojrzeć mu w oczy. Cisza panowała w całym pomieszczeniu, sprawiając że czułam się jeszcze gorzej. Chłopakowi niezręczna przerwa nie przeszkadzała, stał w miejscu. Po chwili poczułam czyjś dotyk na ręce, odruchowo ją wyrwałam przekręcając głowę w bok, gdzie dostrzegłam różnej wielkości i koloru obrazy. Nieznajomy jednak nie dawał za wygraną i tym razem bardziej brutalnie chwycił mój podbródek i zmusił bym na niego spojrzała. Od razu adrenalina w moich żyłach rozprzestrzeniła sie po całym ciele. Jego piwne oczy badały każdy skrawek mojej twarzy zatrzymując się na ustach.

Zaczynając sie przybliżać, złączył wspólnie moje i jego wargi. Za nic nie mogłam pozwolić by to się wydarzyło, nie odwzajemniałam żadnego jego gestu. Wydawało sie że własnie przez to rozwścieczyłam go jeszcze bardziej. Bez żadnego ostrzeżenia chwycił moje nadgarstki umieszczając je nad moją głową. Nie odzywając sie nawet słowem, po prostu robił wszystko po kolei, jakby robienie czegoś wbrew woli drugiej osoby było czymś normalnym.

- Błagam, przestań - Wymamrotałam w przewie między pocałunkami.

Czułam na moich  ustach słony posmak, spowodowany moimi łzami.

- Shhh - Znów nie pozwolił mi więcej dość do głosu.

Byłam bezsilna, czułam sie taka niepotrzebna, nie mogłam nic zrobić.

- Proszę cie.. - Miałam świadomość ze moje błagania nie robiły na nim żadnego wrażenie, nie przerywał.

 Z moich drgających ust przeniósł się na odkrytą szyje. Czułam jak moje nadgarstki które cały czas trzymał stawały się aż sine z mocnego uścisku. Wiedziałam że nawet jeżeli użyje całej swojej siły nie dam rady go powstrzymać.Byłam tak bardzo bezsilna, nigdy nie czułam, czegoś takiego. Nawet się nie obejrzałam a chłopak wreszcie puścił moje dłonie, lecz szybko chwycił za moje biodra bym sie nigdzie nie ruszyła.

- Spokojnie, odpręż się.. - Szepnął do mojego ucha, przyprawiając mnie o jeszcze większy strach.

Bez ostrzeżenia podniósł mnie i zmusił bym oplotła nogi wokół jego pasa.

- Jeżeli nie będziesz współpracować, to nie będzie dla ciebie najlepiej - Jego głos już nie był tak delikatny.

Zachłysnęłam sie powietrzem gdy moje plecy uderzyły o niewielkie, wąskie drzwi otwierając je szeroko. Mały pokoik, w którym większość miejsca zajmowało łózko. Idąc parę kroków do przodu mężczyzna rzucił mnie na łóżku, ponownie sie nade mną nachylając. Zaczął całować moje  usta przechodząc do szczęki i szyi na której zostawiał malinki. Przez ciągle spływające łzy nie mogłam dobrze dostrzec jego twarzy, lecz gdy wsiadłam na jego motor widziałam że nie był tacy jak inni z jego paczki, ten wydawał mi się normalny..chyba za szybko oceniłam książkę po okładce. Nim sie spostrzegłam moja koszulka była na podłodze odsłaniając mój biały stanik.

 Panika zaczynała we mnie wzrastać, ale wiedziałam ze muszę robić to co on mi każe, chciałam po prostu żeby było już po wszystkim, żebym mogła wrócić do domu, i zostać tam , zamknięta, już na zawsze. Wiem że jeśli chce się żeby było dobrze najpierw trzeba przejść przez jakieś piekło. Chyba o takie piekło chodzi  w moim życiu, na razie moją codziennością było piekło.Podniosłam lekko głowę a widok jaki miałam przed oczami sprawił ze moja adrenalina wzrosła do maksimum. Chłopak już był w samych bokserkach. Położył swoje zimne dłonie na moim brzuchu.

- Nie płacz już, wszystko będzie dobrze - Szepnął w moją stronę zjeżdżając do moich spodni.

 Musiałam coś zrobić, musiałam jeszcze spróbować.

- Błagam cie, nie rób tego, nie możesz... - Spojrzałam na niego kładąc ręce na jego dłoniach.

Spojrzał na mnie wzrokiem który był nie do odgadnięcia. Starałam sie z całych sił by wymyślić rzecz dzięki której będę wolna.

- Jestem w ciąży.. - Te słowa wyleciały z moich ust, nawet ich  nie przemyślałam.

Modliłam sie tylko o to żeby to nie brzmiało jak kłamstwo, żeby on w nie uwierzył. Patrzyłam na niego oczami pełnymi bólu, natomiast on automatycznie sie ode mnie odsunął stając jak sparaliżowany.

- W ciąży ? Żartujesz sobie, prawda ? - W jego głosie słyszałam nutkę złości ale i niepokoju.

Patrzyłam mu w oczy z bólem, z całych sił starałam sie by w to uwierzył. Gdy ja jak i on nie odzywaliśmy się przez tą chwile ciszy, chłopak tak po prostu wyszedł z pomieszczenia zostawiając mnie zupełnie samą. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić, jak się zachować. Z jednej strony ogromny kamień spadł mi z serca ale nadal znajdowałam się w obcym otoczeniu. Telefon to była rzecz której teraz najbardziej potrzebowałam, niestety został on daleko stąd w magazynie, do którego nigdy więcej nie chce wracać.

Wstałam z łóżka podnosząc z ziemi moją koszulkę i bluzę. Szybko ubrałam się powoli kierując się w stronę drzwi, otworzyłam je delikatnie nie chcąc robić hałasu. Ruszyłam przed siebie rozglądając się na wszystkie strony. Zatrzymałam się jednak gdy usłyszałam głos nieznajomego.

- Nie dam rady..ona jest w ciąży - Gdy tylko to zdanie zostało przez niego wypowiedziane wiedziałam że rozmawiał o mnie, przez co stanęłam w bezruchu.

- Nie! Tylko nie przyjeżdżajcie...sam to zrobię, obiecuje..- Krzyknął do słuchawki zmartwionym głosem, a po moim ciele przebiegły ciarki, nie mogłam więcej słuchać tej rozmowy.

Musiałam jak najszybciej uciec z tamtego miejsca. Ruszyłam szybkim krokiem spowrotem wchodząc w nieznane mi drzwi, które gdy tylko spostrzegłam prowadziły do łazienki. Zamknęłam je szybko skulając się w koncie małego pomieszczenia. Już myślałam że wszystko będzie dobrze, że udało mi się uratować samą siebie. Zakryłam dłonią usta by nie wyszedł z nich szloch alarmujący że jestem w tym miejscu. Chwile po tym jak się oddaliłam od mężczyzny on zakończył połączenie i szybko podążył w stronę sypialni, słyszałam kroki. Przekleństwa wydobyte z jego ust świadczyły o tym że dostrzegł że mnie nie ma.

- Gdzie jesteś ?! - Wydarł się na całą przyczepę jeszcze bardziej podnosząc mój poziom strachu.

Krążył cały czas, pewnie sprawdzając wszystkie zakątki, niestety nie było ich dużo. W końcu usłyszałam głośnie walenie do drzwi jak i krzyki...

________________________________

Hejoo <33
Rozdział jest o dziwo na czas, co od jakiegoś czasu nie często sie zdarza ;D 
Mam nadzieje ze wam sie spodobał i wyrazicie swoją opinie w komentarzu <33

niedziela, 12 stycznia 2014

Chapter 16

Notka pod rozdziałem ! 

Oczami Roxanne

Sama nie wierzyłam w to co robię. Całkiem już straciłam umiejętność trzeźwego myślenia.

Wsiadłam na motor jednego z mężczyzn, mocno owijając ręce wokół jego pasa. Słyszałam tylko rozmowy innych jak i warkot silników. Nie byłam przekonana co do tego wszystkiego, nadal nie mogłam zrozumieć jak znowu mogłam sie zgodzić na ten jego jakże wspaniały plan, który w każdej chwili może nie wypalić. Chciałabym żeby to wszystko się już skończyło, żebym mogła być w domu, bezpieczna, razem z moim bratem..Tak bardzo mi go brakuje. Wiem że moje marzenia w tamtej chwili musiałam odłożyć na drugi plan, miałam być skupiona, Myśleć nad tym co robię. Misja wydawała sie prosta, ale gdy cała pewność siebie odeszła, trudno było wykonać nawet najmniejszy ruch.

W czasie jazdy, wyciągnąć pistolet, przyłożyć kolesiowi do ciała, i szepnąć do ucha by posłusznie zatrzymał sie na poboczu..Tak, bułka z masłem- Prychnęłam pod nosem. Mężczyzna spojrzał ostatni raz na mnie, upewniając się czy na pewno chce jechać, widząc ze sie nie sprzeciwiam, chwycił za kierownice i odpalił motocykl. Kiwnął głową do grupki chłopaków i z piskiem opon ruszył przed siebie.

Moją akcje miałam zacząć widząc miejsce z którego wyszliśmy z lasu, tylko ciekawe jak miałam to zrobić gdy na zewnątrz panowała zupełna ciemność. Musiałam sie bardziej skupić, oraz rozglądać na wszystkie strony. Chłopak chcąc mi zaimponować, zaczął coraz bardziej przyśpieszać. Natomiast mój uścisk wokół jego pasa się wzmocnił. Przez chwile, w mojej głowie przemknęły wszystkie złe scenariusze które w tak krótkim czasie ułożyły sie w całość. Nie było czasu na jakieś przemyślenia, zobaczyłam knajpkę, którą zdążyliśmy już..odwiedzić. To był czas bym zaczęła działać. Powoli by nie wzbudzać podejrzeń, ale też by nie spowodować wypadku sięgnęłam do kieszeni bluzy.

Miałam nadzieje że poczuje zimny metal, lecz zamiast tego natknęłam sie na pustkę. Od razu moje całe ciało zdrętwiało, wszystkie kolory z mojej twarzy odpłynęły, a żołądek boleśnie się skręcił. To był moment w którym jeden z scenariuszy zaczął sie wypełniać. Od razu panika mną ogarnęła, teraz byłam zdana tylko na siebie, musiałam zrobić wszystko by wyjść jakoś z tego cało.

- Zatrzymaj sie - Szepnęłam wprost do jego ucha.

Nie zareagował, pewnie nie usłyszał.

- Zatrzymaj się - Powiedziałam głośniej, musiał usłyszeć.

Lecz tym razem także niczego nie powiedział, za to uśmiechnął się ponuro nie spuszczając wzroku z jezdni. Wiedziałam co się teraz stanie, byłam pewna że to się tak skończy. Kolejny nie wypał. Tylko czy tym razem martwiłam się o innych? Nie, w tamtej chwili myślałam tylko o tym by uratować swój tyłek. No w końcu kto by tak nie myślał. Odsunęłam sie od mężczyzny jak najdalej mogłam, lecz na tyle bezpiecznie by nie spaść z pędzącej maszyny. Nie mogłam się wyrywać, bo nie tylko on by ucierpiał ale i ja. Musiałam czekać, w nerwach, w niepokoju, na zatrzymanie się motocyklu.

Ostatnim razem kiedy sie tak bałam było to porwanie..teraz je pamiętam i wiem co się ze mną stało..może trochę późno, ale lepsze to niż nadal żyć w ciągłej niepewności. Nadal się zastanawiałam jak jeszcze wytrzymałam tak spokojnie na tym siedzeniu, powstrzymując łzy. Lecz nie trwało to długo, gdy wszystkie budynki i oznaki cywilizacji zniknęły rozpłakałam się jak dziecko, miałam najgorsze przeczucia. W myślach zaczęłam już żegnać sie ze wszystkimi znajomymi, bratem i Justinem..Własnie, przecież on tam czeka na mnie, czeka aż wykonam swoje zadanie. Jedynie on może mnie uratować, ale jeżeli mam być szczera to sama w to wątpiłam. Czułam że Justin cały czas szukał jakieś okazji by pozbyć sie mnie, wreszcie mu się udało. Wreszcie będzie miał mnie z głowy, przynajmniej on będzie się z tego cieszył.

Jechaliśmy już na prawdę długo, a bluza Justina nie pomagała mi już zatrzymać ciepła. Skuliłam sie jeszcze bardziej, powoli wycierając zimne łzy z mojego policzka. Mężczyzna w ogóle nie zwracał na mnie uwagi, mój szloch jak i trzęsące się ciało nie przykuwało jego uwagi. Tak bardzo chciałam w tamtej chwili żeby to wszystko się już skończyło. Nie miałam już siły, mój nastrój zmieniał się z minuty na minute, nie miałam już siły nawet myśleć o tym co mnie czeka. Dziwiło mnie tylko to że nikt inny nie jechał tą drogą, zupełna pustka, w okół słychać było tylko ryk silnika oraz niekiedy odzywające sie zwierzęta leśne. Gdy spojrzałam w prawo bądź lewo widziałam mroczny las, który wydawał sie nie mieć końca. Wszystko już wydało się nie mieć końca.

Zamknęłam oczy, wyobrażając sobie od bardzo dawna niewidzianą twarz Ryana, uśmiechał sie do mnie, wydawało mi sie nawet że przywoływał mnie do siebie. Mimo spływających łez uśmiechnęłam się. Tak bardzo chciałam żeby był teraz przy mnie, przytulił i juz nigdy nie opuścił. Nawet przy Justinie czułam sie bezpieczniejsza niż przy tym facecie, chyba wszędzie czułam sie bezpieczniejsza. Justin i Ryan, musieli być bardzo zżyci, tak jak bracia. To właśnie Justinowi Ryan powierzył opiekę nade mną, na tyle mu zaufał by wiedzieć że zapewni mi to co on zawsze chciał. Bieber był dobrym człowiekiem, tylko skrywał  sie pod maską twardziela, za wszelką cenę nie pokazując prawdziwego siebie..a może on taki już był, nie znam go by móc oceniać.. Tak czy inaczej moje przemyślenia w ogóle nie miały sensu, nawet jeśli w środku jest miłym, opiekuńczym chłopakiem to i tak mogę go już nigdy nie zobaczyć, nikogo już nie zobaczę. Gwałtowny skręt w lewo o mało co nie przyprawił mnie o zawał, od razu mocno chwyciłam sie mężczyzny. I wtedy jazda motorem miała się zakończyć. Za drzewami, mało widoczna znajdowała sie przyczepa. Dlaczego nie zdziwiło mnie to ze osoba taka jak on mieszka z dala od wszystkiego w środku lasu..Tak bardzo było to przewidywalne. Z jednej strony cieszyłam sie ze wreszcie sie zatrzymaliśmy, ale tak naprawdę własnie teraz miało zacząć sie piekło..

___________________________________

Hejoo <3
Chyba cały czas będę was przepraszać za to że rozdziału znowu tak długo nie było, ale ściągnęłam na siebie trzy opowiadania a do tego  zostałam adminką na jednej ze stron o Justinie, a do tego wszystkiego dochodzi jeszcze szkoła. Tak wiem, mogłam to przemyśleć, ale myślałam że dam sobie rade. Od razu mówię że pod żadnym pozorem nie opuszczałam tego opowiadania, ani innych, po prostu rozdziały pojawiać będą sie rzadziej. Przepraszam was strasznie za to ;( 
Mam nadziej że nie opuścicie mnie jak i tego opowiadania, strasznie mi na was zależy i nie chce was stracić, kocham pisać opowiadania, ale pewnie wiecie jak to jest, trzeba to wszystko razem pogodzić..Jeszcze raz was przepraszam, mam nadzieje ze rozdział wam się spodobał i wyrazicie opinie w komentarzu <33

sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 15

Stał sie teraz taki zimny, w ogóle się do mnie nie odzywał. Szedł ode mnie w znacznej odległości jakby bojąc się że znowu wywinę jakiś numer. Przecież ja nie robię tego celowo, chce dobrze a jak zwykle wychodzi na odwrót. Teraz, gdy cała przeszłość do mnie wróciła czuje że pewność siebie i wszystkie umiejętności które dotychczas miałam zniknęły. Zdana jestem teraz na Justina, tylko on może nas uratować. Tym bardziej że wszystkie pobliskie posterunki policji zawzięcie nas szukają. Jeszcze jakby tego było mało, nie mam pojęcia czy gang Jasona odpuścił sobie odzyskanie mnie. W ogóle po co ja im byłam potrzebna, przecież być może...zabili Ryana, dostali to czego chcieli. Nikt nie wie jak się czułam, do końca życia będę już żyć z przekonaniem że zabiłam nie jednego człowieka, mam ich wszystkich na sumieniu, mimo że za życia nie byli dobrymi ludźmi.

Przechodziliśmy między blokami zupełnie nie wiedząc gdzie jesteśmy.

- Teraz lepiej trzymaj się mnie - Warknął w  moją stronę chłopak rozglądając sie na wszystkie strony.

 Bez słowa, nie wnikając w szczegóły przybliżyłam sie do niego bardziej, czując ciepło bijące od jego ciała. Koszulka opinała jego mięśnie, które jak już wspomniałam nie były małe. Justin był przystojny, cholernie przystojny, ale co z tego. Nie był w moim typie, i tak nic z tego by nie wyszło. Wyciągnął z kieszeni spodni pistolet który był już załadowany. Szłam cały czas za nim.

Nagle z ciemności wyłoniła się grupka chłopaków, typowe ćpuny. Wiedziałam że nas zauważyli, usłyszałam nawet jak coś szeptali do siebie patrząc w naszą stronę. Mimo że w dłoni Justina znajdowała sie broń, ja i tak miałam pewne obawy. Podeszli do nas uniemożliwiając dalsze przejście.

- Spierdalaj - Bieber ostro zaczął napinając mięśnie.

- Koleś, spokojnie, nie tak nerwowo, chcieliśmy się tylko przywitać.- Odezwał sie jeden z nich uśmiechając sie jak pojebany.

Widziałam jak po kolei każdy z nich lustrował mnie wzrokiem, jakby nie mogli być bardziej dyskretni.

- Nie mam czasu - Warknął próbując sie przez nich przecisnąć.

- Jesteśmy z tej samej paczki - Zaśmiał się następny wyjmując broń.

W tamtym momencie po moim ciele przebiegły nieprzyjemne ciarki. Czułam że za chwile stanie się coś, nie koniecznie korzystnego.

- Wiesz że możemy dojść do porozumienia - Facet z dredami przybliżył się do nas zwracając całą swoją uwagę na mnie.

- Twoja słodka dziewczynka idzie z nami - Dotknął mojego ramienia odgarniając z niego włosy.

 Moje serce momentalnie stanęło, automatycznie przeniosłam wzrok na Justina. Widziałam jak w ułamku sekundy zastanawiał sie nad wyborem, lecz na szczęście, postanowił mnie uratować. Chwycił moją rękę i stanowczo do siebie przytulił.

- Ona jest moja - Splunął w ich stronę, trzymając dłonie na mojej tali.

 Nie wiedziałam jak się zachować w tej sytuacji, stałam tam choć trochę próbując dodać tej sytuacji prawdziwości.

- Nie podzielisz się takim skarbem ? - Mówiąc skarb patrzył na mój tyłek.

Klasyczny facet, wszyscy są tacy sami.

- Albo za chwile was tu nie będzie albo pogadamy inaczej - Justin był nie ugięty, jakby w ogóle nie bał się że ktoś może mu coś zrobić.

Chłopak spojrzał na niego przez sekundę, po chwili przenosząc wzrok na mnie. Zaśmiał sie krótko i pokazując gestem do reszty zaczęli się od nas oddalać. Gdy tylko zniknęli z naszego pola widzenia, Bieber oddalił się ode mnie.
Oczami Justina

Nie miałem innego pomysłu, to był moment. Skłamałbym mówiąc że nie podobało mi się to, Roxy nie była taka zła. Oczywiście pod względem wyglądu, jej charakter automatycznie wszystko skreślał. Była niezłą aktoreczką, najpierw udaje pewną siebie laskę która może omamić każdego, a teraz taka niewinna się zrobiła. Z resztą, ani trochę mnie to nie obchodziło. Pewnie oddanie jej w ręce tych kolesi byłoby dla mnie słusznym wyborem, ale jak zwykle moje sumienie budziło się w nieodpowiednich momentach.

Minęliśmy ponurą dzielnice, kierując się w głąb miasta. Wszędzie już było ciemno, latarnie słabo oświetlały przestrzeń, a ja nie mogłem niczego dostrzec. Kierowaliśmy się dalej, miałem nadzieje że w końcu gdzieś ukaże się nasz ratunek. Na całym ciele czułem gęsią skórkę, tyle sie działo że nawet nie poczułem niskiej temperatury panującej na zewnątrz.

Mogliśmy tak krążyć cały czas i tak nic byśmy nie znaleźliśmy, lecz nagle w zasięgu mojego wzroku pojawiły się zaparkowane koło siebie motocykle. Od razu w mojej głowie zaświtał kolejny pomysł, oby wypalił - pomyślałem. Zdawałem sobie sprawę że znowu narażam nas na kontakt z policją, ale w tamtym momencie nie mieliśmy innego wyjścia.

- Znów będziesz musiała użyć swoich wdzięków..

____________________________________

Hejoo <33 
Tak, wiem, znowu musieliście długo czekać na rozdział, za co bardzo was przepraszam ;**
Mam nadzieje ze rozdział wam sie spodobał i wyrazicie swoje opinie w komentarzu <33