sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 15

Stał sie teraz taki zimny, w ogóle się do mnie nie odzywał. Szedł ode mnie w znacznej odległości jakby bojąc się że znowu wywinę jakiś numer. Przecież ja nie robię tego celowo, chce dobrze a jak zwykle wychodzi na odwrót. Teraz, gdy cała przeszłość do mnie wróciła czuje że pewność siebie i wszystkie umiejętności które dotychczas miałam zniknęły. Zdana jestem teraz na Justina, tylko on może nas uratować. Tym bardziej że wszystkie pobliskie posterunki policji zawzięcie nas szukają. Jeszcze jakby tego było mało, nie mam pojęcia czy gang Jasona odpuścił sobie odzyskanie mnie. W ogóle po co ja im byłam potrzebna, przecież być może...zabili Ryana, dostali to czego chcieli. Nikt nie wie jak się czułam, do końca życia będę już żyć z przekonaniem że zabiłam nie jednego człowieka, mam ich wszystkich na sumieniu, mimo że za życia nie byli dobrymi ludźmi.

Przechodziliśmy między blokami zupełnie nie wiedząc gdzie jesteśmy.

- Teraz lepiej trzymaj się mnie - Warknął w  moją stronę chłopak rozglądając sie na wszystkie strony.

 Bez słowa, nie wnikając w szczegóły przybliżyłam sie do niego bardziej, czując ciepło bijące od jego ciała. Koszulka opinała jego mięśnie, które jak już wspomniałam nie były małe. Justin był przystojny, cholernie przystojny, ale co z tego. Nie był w moim typie, i tak nic z tego by nie wyszło. Wyciągnął z kieszeni spodni pistolet który był już załadowany. Szłam cały czas za nim.

Nagle z ciemności wyłoniła się grupka chłopaków, typowe ćpuny. Wiedziałam że nas zauważyli, usłyszałam nawet jak coś szeptali do siebie patrząc w naszą stronę. Mimo że w dłoni Justina znajdowała sie broń, ja i tak miałam pewne obawy. Podeszli do nas uniemożliwiając dalsze przejście.

- Spierdalaj - Bieber ostro zaczął napinając mięśnie.

- Koleś, spokojnie, nie tak nerwowo, chcieliśmy się tylko przywitać.- Odezwał sie jeden z nich uśmiechając sie jak pojebany.

Widziałam jak po kolei każdy z nich lustrował mnie wzrokiem, jakby nie mogli być bardziej dyskretni.

- Nie mam czasu - Warknął próbując sie przez nich przecisnąć.

- Jesteśmy z tej samej paczki - Zaśmiał się następny wyjmując broń.

W tamtym momencie po moim ciele przebiegły nieprzyjemne ciarki. Czułam że za chwile stanie się coś, nie koniecznie korzystnego.

- Wiesz że możemy dojść do porozumienia - Facet z dredami przybliżył się do nas zwracając całą swoją uwagę na mnie.

- Twoja słodka dziewczynka idzie z nami - Dotknął mojego ramienia odgarniając z niego włosy.

 Moje serce momentalnie stanęło, automatycznie przeniosłam wzrok na Justina. Widziałam jak w ułamku sekundy zastanawiał sie nad wyborem, lecz na szczęście, postanowił mnie uratować. Chwycił moją rękę i stanowczo do siebie przytulił.

- Ona jest moja - Splunął w ich stronę, trzymając dłonie na mojej tali.

 Nie wiedziałam jak się zachować w tej sytuacji, stałam tam choć trochę próbując dodać tej sytuacji prawdziwości.

- Nie podzielisz się takim skarbem ? - Mówiąc skarb patrzył na mój tyłek.

Klasyczny facet, wszyscy są tacy sami.

- Albo za chwile was tu nie będzie albo pogadamy inaczej - Justin był nie ugięty, jakby w ogóle nie bał się że ktoś może mu coś zrobić.

Chłopak spojrzał na niego przez sekundę, po chwili przenosząc wzrok na mnie. Zaśmiał sie krótko i pokazując gestem do reszty zaczęli się od nas oddalać. Gdy tylko zniknęli z naszego pola widzenia, Bieber oddalił się ode mnie.
Oczami Justina

Nie miałem innego pomysłu, to był moment. Skłamałbym mówiąc że nie podobało mi się to, Roxy nie była taka zła. Oczywiście pod względem wyglądu, jej charakter automatycznie wszystko skreślał. Była niezłą aktoreczką, najpierw udaje pewną siebie laskę która może omamić każdego, a teraz taka niewinna się zrobiła. Z resztą, ani trochę mnie to nie obchodziło. Pewnie oddanie jej w ręce tych kolesi byłoby dla mnie słusznym wyborem, ale jak zwykle moje sumienie budziło się w nieodpowiednich momentach.

Minęliśmy ponurą dzielnice, kierując się w głąb miasta. Wszędzie już było ciemno, latarnie słabo oświetlały przestrzeń, a ja nie mogłem niczego dostrzec. Kierowaliśmy się dalej, miałem nadzieje że w końcu gdzieś ukaże się nasz ratunek. Na całym ciele czułem gęsią skórkę, tyle sie działo że nawet nie poczułem niskiej temperatury panującej na zewnątrz.

Mogliśmy tak krążyć cały czas i tak nic byśmy nie znaleźliśmy, lecz nagle w zasięgu mojego wzroku pojawiły się zaparkowane koło siebie motocykle. Od razu w mojej głowie zaświtał kolejny pomysł, oby wypalił - pomyślałem. Zdawałem sobie sprawę że znowu narażam nas na kontakt z policją, ale w tamtym momencie nie mieliśmy innego wyjścia.

- Znów będziesz musiała użyć swoich wdzięków..

____________________________________

Hejoo <33 
Tak, wiem, znowu musieliście długo czekać na rozdział, za co bardzo was przepraszam ;**
Mam nadzieje ze rozdział wam sie spodobał i wyrazicie swoje opinie w komentarzu <33

6 komentarzy:

  1. cudowny zapraszam na live-it-not-fairy-tale.bolgspot.com :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Już z niecierpliwością czekam na kolejny :o Wspaniale opisujesz miejsca oraz uczucia bohaterów!

    ( http://collision-fanfiction.blogspot.com/ )


    PS proponowałabym usunąć weryfikację obrazkową w komentarzach :) Bez niej od razu pojawi się ich więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuje za miłe słowa, wiele dla mnie znaczą. Czytam twojego bloga i naprawdę jestem w szoku że postanowiłaś zajrzeć na mojego ;D
      Weryfikacje obrazkową już usunęłam, dziękuje za rade ;*

      Usuń
  3. Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń