Odwróciłam się jeszcze na chwile, widząc chłopaka leżącego na ziemi. Musiałam mu pomóc, pomoc za pomoc, dług trzeba spłacić. Wycelowałam pistolet w nogę jednego z funkcjonariuszy i szybko pociągnęłam za spust. Padł na ziemie wijąc się z bólu, chłopak miał szanse by uciec. Połowa policjantów za nim pobiegła, natomiast druga ruszyła w naszą stronę. Gdy tylko zaczęłam uciekać, zobaczyłam że nigdzie obok nie ma Justina, zostawił mnie.
Uciekł, by ratować swój tyłek, to się normalnie nazywa męstwo. Nie wiedziałam jak daleko byłam od policjantów, nie wiedziałam jaka odległość nas dzieliła. Już powoli zaczynałam nie tylko tracić powietrze w płucach, ale i nadzieje że uda mi się uciec. Nogi już zupełnie odmawiały mi posłuszeństwa, schowałam się za rogiem, by choć na chwile odpocząć.
Nie minęła nawet chwila a za sobą poczułam zimne ręce. Już miałam krzyknąć ale zakryły mi usta, ciągnąc w ciemną alejkę. Oczywiście że się wyrywałam, ale co to da, przez bluzę czułam że koleś za mną ma niezły kaloryfer. Gdy byliśmy już w ciemnym, cichym miejscu powoli uwolnił mnie ze swojego uścisku. Odwróciłam się i chyba się domyślacie kogo zobaczyłam. Widziałam Justina parę razy wściekłego, ale teraz przechodził samego siebie.
- Co ty kurwa odpierdalasz !? - Krzyknął mi w twarz.
Jego pięści były zaciśnięte, a knykcie stały się aż białe.
- Musiałam mu pomóc - Przeniosłam wzrok na swoje buty.
- Jak można być aż tak głupią suką. - Zatkało mnie, pierwszy raz mnie tak nazwał.
Udałam ze się nie przejęłam, choć było zupełnie inaczej.
- Nie znasz mnie, nie oceniaj..
- Nie ! To ty siebie nie znasz, nie wiesz kim na prawdę jesteś ! - Wydarł się, na siłę utrzymując ze mną kontakt wzrokowy.
- Nie wiesz nic o swoim prawdziwym życiu, nie pamiętasz rodziny, bliskich. A to kurwa wszystko przez twojego wspaniałego ''szefa''. Nie wiesz tego że twój brat starał się jak mógł, chciał dawać ci wszystko co najlepsze...teraz nie wiesz tego że prosił mnie bym to ja teraz się tobą opiekował, był przy tobie, zgodziłem się bez zastanowienia, ale teraz nie wiem czy dobrze zrobiłem..- Wszystko to mówił patrząc mi w oczy, co jeszcze bardziej łamało mi serce.
To co powiedział, odtworzyło mi myśli. Różne scenki z mojego życia pojawiały się przed moimi oczami. Wszystkie chwile spędzone z rodzicami, ich śmierć, dom dziecka, te wszystkie lata modlitwy o lepszy dzień, w końcu normalne życie, do czasu... Miałam ostatnie pytanie które mnóstwo razy pojawiało się w mojej głowie.
- Czy Ryan żyje ?
- Nie wiem..
- Justin, my musimy sprawdzić co z nim jest, ja sobie nie daruje jak mu się coś stanie. - Z frustracji ciągnęłam za włosy, myśląc że to coś pomoże.
Nie mogłam pogodzić się z myślą że moja jedyna rodzina, przeze mnie mogła zginąć. Jakbym mogła oddałabym swoje życie za niego.
- Jak chcesz się do niego dostać, dziewczyno, nie wiemy nawet gdzie jesteśmy - Odwrócił się do mnie plecami ukrywając twarz w dłoniach.
- Jeżeli nie chcesz iść ze mną, sama pójdę - Szepnęłam w jego stronę, robiąc mały krok w przód.
- Mam jakieś inne wyjście ? - Spojrzał na mnie.
Pokręciłam przecząco głową, lekko się uśmiechając.
- Przecież wiesz że we dwójkę damy radę - Podeszłam do niego kładąc rękę na jego ramieniu.
- Robię to tylko dla Ryana, z tobą nie chce mieć nic wspólnego - Powiedział, lekko mnie odpychając, ruszył przed siebie..
______________________________________
Hejoo <33
Wiem że długo czekaliście na rozdział za co bardzo przepraszam ;**
Roxanne odzyskała pamięć, w trochę brutalny sposób ale jakoś tak ;)
Mam nadzieje że rozdział wam się spodobał i wyrazicie opinie w komentarzy <33
Bardzo wam dziękuje za wszystkie miłe słowa, wile one dla mnie znaczą ;**