wtorek, 17 grudnia 2013

Chapter 12

- Macie prawo zachować milczenie - Funkcjonariusz policji musiał powiedzieć regułkę którą już dawno nauczył sie na pamieć.

Głowy popchnięte w dół, a całe ciało po chwili znajdowało się w policyjnym wozie. A ni on, ani ja nie powiedzieliśmy do siebie żadnego słowa. Cisza panująca między nami była przerywana odgłosami radia, czy też rozmów tutejszych, którzy już zdążyli nas znienawidzić. Spojrzałam na swoje dłonie które były zakute w metalowe kajdanki. Pierwszy raz mnie złapali, pierwszy raz to przeżywałam.

- Uspokój się - warknął w moją stronę, widząc jak wiercę się w niewygodnym fotelu.

Jego głos sparaliżował mnie, w jednej chwili przestałam się w ogóle ruszać. Wiedziałam że obwiniał za to mnie, nie chciałam jeszcze bardziej pogarszać swojej pozycji, i tak już była wystarczająco kiepska. Czułam jak jego mięśnie napinają się z każdą chwilą, tak samo jak ja zaczęłam bać się że mi coś zrobi. Spojrzałam na niego kątem oka, jeszcze takiego go nie widziałam. Gdyby tylko mógł pewnie staranowałby wszystko na swojej drodze.

- Dlaczego jesteś, tak wkurzony ? - Wymsknęło mi się.

Od razu ogarnął mnie lęk, zawsze głośno myślałam, zawsze najpierw robiłam potem się nad tym zastanawiałam. Chociaż jeden raz, jeden jedyny raz obdarzył mnie wzrokiem, lecz czy tego chciałam ? Raczej nie, wyglądał jakby był zdolny do uduszenia mnie w tamtej chwili własnymi rękami, gdyby nie był obezwładniony to kto wie.

- Oni mają moje dokumenty, jak tylko odkryją że to Justin Bieber nawinął im się akurat teraz to będę skończony, na zawsze utknę w pierdlu. A to wszystko dzięki twojemu cudownemu pomysłowi, za który bardzo ci dziękuje - wyszczerzył się sztucznie po chwili uderzając rękami o swoje kolana.

Od razu podskoczyłam, z przerażenia. Nie miałam o tym pojęcia, niby skąd miałam wiedzieć. A nawet jeśli to ja przecież nie chciałam źle, chciałam pomóc, a widocznie jak zawsze wyszło do dupy. Mógłby chociaż trochę okazać zrozumienia, w końcu do tej pory zdana byłam na łaskę Jasona, nie było to łatwe, nie żyłam jak księżniczka, moje życie pewnie nigdy nie będzie przypominać jednej z tych bajek, w których główna bohaterka spotyka swojego księcia i nagle wszystko jest takie cudowne, nagle zaczynają żyć długo i szczęśliwie.

Prychnęłam pod nosem, odwracając głowę w stronę szyby.

- Przepraszam - wymamrotałam, ponownie wiercąc się w fotelu.

- Nie ważne - mruknął.

No jak dziecko, ,kurwa jak dziecko. Nie dość że go przeprosiłam, zważając na to że wcale nie musiałam to zrobiłam to, a on jeszcze niby łaskę mi robi że nie przyjmuje ich, pff, palant. Chce grać nieczułego skurwysyna, w porządku, tylko że ja też potrafię zagrać zimną sukę..



Oczami Justina


Nawet jej oddech w tamtym momencie doprowadzał mnie do szału. Nie miałem ochoty na nią patrzeć. Prawdopodobnie zrujnowała mi życie, skazując na dożywocie. Nie chciałem o tym myśleć, nie chciałem jej zrobić krzywdy, a z każdą chwilą miałam na tą coraz większą ochotę. Droga na posterunek policji była długa, spędzona na wymyślaniu planu dzięki któremu wydostane...wydostaniemy się z tego miejsca. Nie był to nie wiadomo jak wielki budynek, od razu przeanalizowałem naszą drogę ucieczki. Gdy siłą wyciągnęli mnie z radiowozu zobaczyłem niedaleko przystanek autobusowy, to był nasz ratunek. Co prawda zabrali całą skradzioną kasę, lecz parę dolarów zachowało się, schowane w bucie.  Wprowadzili nas do środka, witając się z innymi pracownikami. Ja najbardziej jak tylko się da próbowałem ukryć swoją twarz, za wszelką cenę nie dać się rozpoznać.

Zostaliśmy zamknięci w ciasnej celi z której wyjście było tylko jedno.

- Wszystkie jednostki, zgłoście się, znaleziono ciała zamordowanych nastolatków, niedaleko jednego z opuszczonych magazynów - W moich uszach rozbrzmiało radio, które każdy policjant miał przy sobie.

Moje ciało zesztywniało, na chwile wstrzymałem oddech, nie miałem pojęcia kto to był, ale towarzyszyły mi złe przeczucia.

- Zrozumieliśmy, jedziemy na miejsce zbrodni - Zakomunikowali i szybko wybiegli z budynku.

Został tylko jeden, od razu było widać że w tej pracy był początkujący. Siedział na krześle niepewnie rozglądając się na wszystkie strony.

- Roxy, mam plan - Szepnąłem do dziewczyny...

_________________________________
Hejoo <33
Przepraszam Was bardzo że tak długo musieliście czekać, jesteście po prostu wspaniali że jeszcze ze mną wytrzymujecie ;D
Chciałam Wam na prawdę bardzo podziękować za bardzo miłe słowa, bardzo mnie one cieszą i dodają chęci do pisania <33 
Także mam nadzieje że ten rozdział wam się również spodoba, od razu chce przeprosić że taki krótki, ale wole żeby były krótkie niż nudne ;) 
Także myślę że wyrazicie swoje opinie w komentarzu <33

4 komentarze: