Notka pod rozdziałem, proszę :*
- Ciężka jesteś - Zaśmiałem sie, po raz kolejny poprawiając Roxy na moich plecach.
- Pff, jestem leciutka jak piórko - Czułem jej oddech na moim uchu, od razu po moich ciele przebiegły ciarki.
Od bardzo długiego czasu tyle sie nie uśmiechałem, w tamtej chwili czułem sie po prostu szczęśliwy. Byłem pewny że gdy dojdziemy do miejsca w którym choć trochę będzie oznak cywilizacji, będę mógł spokojnie zadzwonić by mogli po nas przyjechać.
- Nigdy nie mów dziewczynie takich rzeczy, bo źle to może sie dla ciebie skończyć. - Mruknęła specjalnie mocniej ściskając moją szyje.
- Dusisz mnie - Wymamrotałem.
- Oj ja wiem - Zaśmiała sie wprost do mojego ucha.
- Jak mnie udusisz nie poradzisz sobie beze mnie - Przystanąłem mocniej ściskając jej uda.
- Nie bądź tego taki pewien - Poluźniła uścisk i sama poprawiła sie nieco.
- No ruszaj, nie dość że jestem głodna, to jeszcze zmęczona i brudna, nie mam ochoty spędzić jeszcze jednej nocy na łonie natury, raz w zupełności wystarczył - Rozumiałem ją, sam nie mogłem wytrzymać tego że nigdzie nie było oznak życia.
To już stawało sie na prawdę męczące. Cały czas zastanawiałem sie jak nam udało sie tyle czasu przetrwać.
- Już niedaleko, czuje to. - Ponownie ruszyłem w swoim tępie prosto przed siebie.
Leśna droga którą szedłem zaczynała sie zwężać, dając przeszkody w postaci gałęzi drzew która co chwile musieliśmy omijać.
Z każdą chwilą czułem sie coraz bardziej zmęczony, nie mogłem jednak tego powiedzieć Roxanne. Ona musiała odpoczywać, nie była przygotowana do bycia w takich warunkach, zawsze jej brat dbał o to by miała wszystko to co najlepsze. Pożyczał czasem ode mnie pieniądze tylko po to by kupić coś do jedzenia. Między innymi dlatego wkopał sie w ten cały gan, gdyby nie to że nie miał innego wyjścia by zapewnić dach nad głowa siostry nigdy nie przystąpiłby do takiej grupy.
Znałem go jeszcze przed tym całym gównem, w szkole zawsze trzymaliśmy sie razem. Przez ten cały czas zastanawiałem sie jak mogłem nie spotkać jego siostry wcześniej, domyślałem sie że pewnie chciał ją chronić przed wszystkimi, dużo jako dzieci sie nacierpieli. Znałem całą ich historie. Można nawet powiedzieć że byłem ich bratem, czułem sie nim. Najbardziej boli mnie to że mogę go już nigdy nie zobaczyć, nie wiem co sie z nim stało tak na prawdę. Ostatki raz jak go widziałem nie wyglądało na to że może być z nim wszystko w porządku.
- Justin, patrz ! - Krzyknęła nagle Roxy wybudzając mnie z przemyśleń.
Od razu spojrzałem w miejsce które wskazywała pacem. Nie spodziewałem sie tego że w tak krótkim czasie znajdziemy w końcu to czego szukaliśmy. Wreszcie mogliśmy wrócić do normalności, za którą na prawdę strasznie sie stęskniłem.
- Na reszcie ! - W przypływie szczęścia obróciłem sie parę razy w okół słysząc coraz głośniejszy śmiech Roxanne dodając jeszcze więcej szczęścia tej chwili.
- Puść mnie, teraz już sama dojdę - Odezwała sie po chwili.
Od razu wykonałem jej prośbę puszczając ją. Od razu jej twarz pokrył grymas, pewnie nogi jej nieźle zdrętwiały. Doszliśmy oboje w głąb miasta które tętniło życiem. Co chwile obok nas przejeżdżały auta, przechodzili różni ludzie. Wyciągnąłem telefon z kieszeni, widząc coś co od jakiegoś czasu chciałem zobaczyć. Miałem zasięg, wreszcie będziemy mogli wrócić do normalnego życia. Szybko wybrałem numer Matta który był najstarszy z nas wszystkich, nie raz próbowałem sie nim skontaktować, wiedziałem że on jest najbardziej zaufany i od razu zareaguje w tej sprawie. Parę sygnałów minęło gdy w końcu odebrał.
- Halo ? Matt, słyszysz mnie ?! - Od razu krzyknąłem przystając w tłumie ludzi którzy jakoś zbytnio nie zwracali na mnie uwagi.
- Justin ? Gdzie wy jesteście, co sie dzieje ? - Wreszcie usłyszałem jego głos.
Wtedy już wiedziałem ze na reszcie nam sie udało.
- Jesteśmy daleko od Californii, jesteśmy w mieście..- Zacząłem sie rozglądać w poszukiwaniu jakiejś tabliczki z nazwą miejsca w którym aktualnie byliśmy
- W Utah - Powiedziałem szybko.
-Justin, znajdźcie jakiś nocleg, przyjadę najszybciej jutro, muszę wszystko załatwić, zadzwonię do ciebie jeszcze - Wytłumaczył wszystko, a mi kamień spadł z serca.
- Jasne, do zobaczenia - Rozłączyłem sie chowając telefon do kieszeni odwróciłem sie chcąc opowiedzieć wszystko Roxanne lecz jej nigdzie nie było.
Zniknęła w tłumie. Od razu uśmiech zszedł mi z twarzy, zrobiło mi sie gorąco a uczucie paniki od razu mnie dopadło.
- Roxy ! - Krzyknąłem stając na palcach by choć trochę móc wypatrzyć ją w tłumie.
- Justin, nie panikuj, jestem tutaj - Wyszła zza moich pleców z precelkiem w ręku.
- Boże, nie znikaj tak nigdy więcej - Chwyciłem sie za pierś oddychając ciężko.
- Uspokój sie, przewrażliwiony już jesteś. - Zaśmiała sie biorąc gryza bułki.
- Otwórz buźkę - Spojrzała na mnie przykładając precla do mojej twarzy.
Jednym gryzem kawałek znalazł sie w moich ustach. Podziękowałem jej uśmiechem szybko przełykając kęsa.
- To teraz chodźmy w jakieś mniej ruchliwe miejsce, muszę ci coś powiedzieć. - Bez słowa ruszyła za mną.
Co chwile odwracałem sie i patrzyłem czy aby sie na prawdę nie zgubiła. Skręciliśmy w mniejszą uliczkę gdzie było o wiele mniej ludzi, nie byli oni tak zabiegani jak tamci.
- No to słucham - Ponownie utrzymała ze mną kontakt wzrokowy.
- Wracam do domu, jutro przyjeżdża po nas mój znajomy, teraz musimy znaleźć sobie jakiś nocleg - Powiedziałem od razu.
- Na reszcie - Odetchnęła, odchylając głowę do tyłu zamykając oczy.
- Też sie strasznie ciesze - Uśmiechnąłem sie.
- Teraz chodźmy, musimy znaleźć jakiś tani hotel, zmęczona jestem - Potarła oczy kończąc precelka.
Przytaknąłem jej, w przypływie chwili chwyciłem dziewczynę za rękę ciągnąc z powrotem w stronę tętniącego życiem miasta gdzie mogliśmy na każdym kroku znaleźć jakiś hotel. Ze względu na nas niski budżet musieliśmy wybrać jeden z tych na które było nas stać.
Gdy trzymałem jej dłoń czułem nagły przypływ jeszcze większej śmiałości niż zwykle. Czułem sie dziwnie, nigdy taki nie byłem. Dziwiłem sie że jeszcze nie puściła mojej ręki, że mnie nie odepchnęła. W pewnym momencie to ona mnie zatrzymała wskazując na mały budynek po naszej prawej.
- Ten będzie dobry - Odezwała sie wchodząc na pierwszy schodek.
Bez słowa ruszyłem za nią od razu puszczając ją pierwszą w drzwiach. Wnętrze nie było takie złe, chociaż luksusu nie było. Zwykłe kremowe ściany na których co chwile zauważałem nowe obrazy. Na końcu pomieszczenia był niewielki kontuar za którym siedziała młoda kobieta. Od razu sztuczny uśmiech pojawił sie na jej twarzy gdy tylko nas zobaczyła. Nie czekając podeszliśmy do niej.
- Poprosimy dwuosobowy pokój na jedną noc - Odezwałem sie grzebiąc w kieszeni w poszukiwaniu pieniędzy.
Kobieta od razu zaczęła coś zapisywać w komputerze, wlepiając wzrok w monitor.
- To będzie 95 dolarów proszę pana - Jej nieco piskliwy głos dotarł do moich uszu.
Szybko sprawdziłem całą zawartość kieszeni wybierając potrzebną kwotę. Położyłem ją na ladzie, czekając aż dostane kluczyk do pokoju.
- Proszę bardzo, miłego wypoczynku państwu życzę - Ignorując ją już z kluczem w ręku ruszyliśmy po schodach na górę gdzie pewnie znajdował sie nasz pokój.
Już po chwili odnaleźliśmy drzwi z numerem 34. W środku podobnie jak przy wejściu było w porządku. pomieszczenie jednak było w bardziej ciemniejszych kolorach. Obok siebie ustawione były dwa pojedyncze łóżka oraz dla każdego przydzielona mała komoda.
- Które łóżko wybierasz ? - Zapytałem na wstępie Roxy który już zaczęła sie rozglądać po całym pokoju.
- Wole ten bardziej przy ścianie - Wskazała na łóżko już po chwili kładąc sie na niego,przy tym chowając głowę w białą poduszkę.
- Wreszcie będziemy mogli normalnie odpocząć - Odetchnąłem z ulgą gdy poczułem miękki materac pod sobą.
- Cieszysz sie że już wracamy ? - Zapytała nagle Roxanne nieco podnosząc sie.
- Co to za pytanie, oczywiście że sie ciesze - Spojrzałem na nią.
- A co dalej będzie...? - Jej ton głosu nagle sie ściszył, a wzrok patrzył wszędzie tylko nie na mnie.
- Hmm, nie mam pojęcia, wrócimy do normalnego życia..
- Ty wrócisz...ja nie wiem co ze mną będzie.. - Ponownie rzuciła sie na poduszkę.
- Hej, nie myśl teraz o tym. Co ma być to będzie.. - Przez chwile czekałem na jakiś odzew lecz już nie odpowiedziała.
Nie chciałem jej już męczyć, wstałem z łóżka na chwile by móc ją przykryć kołdrą. przybliżyłem twarz do jej głowy.
- Wszystko będzie dobrze - Szepnąłem całując jej pokołtunione włosy.
Po chwili sam położyłem sie na łóżku. Wiedziałem że teraz wszystko wróci do normy...nie miałem pojęcia tylko czy coś między nami sie zmieni. Chciałem wierzyć w to że teraz może być już tylko lepiej..
______________________________________________
Hejoo<3
Ten rozdział to koniec części pierwszej tego opowiadania, teraz zaczyna sie druga część :*
Mam nadzieje że rozdział wam sie spodobał i wyrazicie opinie w komentarzu <33